Sprawa ciągnęła się przez trzy lata. W 2007 r. w gazetowym felietonie antyimigrancki polityk nazwał Koran faszystowskim i porównał go do „Mein Kampf" Adolfa Hitlera. Został za to oskarżony o podżeganie do nienawiści i znieważenie wyznawców islamu. Nie zrezygnował jednak z głoszenia swoich opinii. W następnym roku nakręcił film „Fitna", w którym wzywał muzułmanów do usunięcia z ich świętej księgi wersetów zawierających „mowę nienawiści".
– Wypowiadał się pan w sposób bolesny dla innych i szokujący. (...) Sąd uznaje jednak, że powinien mieć pan możliwość rozpowszechniania przesłania pańskiego filmu – zakomunikował wczoraj sędzia Marcel van Oosten.
Wilders nie krył satysfakcji. – To zwycięstwo wolnego słowa. Holendrzy nadal mogą się wypowiadać krytycznie o islamie, a opór przeciw islamizacji nie jest przestępstwem – podkreślił.
Z decyzji sądu są zadowoleni nie tylko politycy Partii Wolności i wspieranej przez nią centroprawicowej koalicji rządzącej, ale również przedstawiciele opozycji. – Cieszę się z zakończenia tej sprawy. Od początku uważałem, że w ogóle nie powinna się znaleźć w sądzie – mówi „Rz" poseł Partii Socjalistycznej Harry van Bommel. – Sądy nie są od zajmowania się poglądami i opiniami obywateli – podkreśla.
Organizacje imigranckie nie zamierzają jednak składać broni. Zapowiedziały już odwołanie się do instancji międzynarodowych. – Uniewinnienie oznacza naruszenie prawa mniejszości do bycia wolnym od mowy nienawiści. Zamierzamy się teraz domagać naszych praw w ONZ – powiedział Mohamed Rabbae z Krajowej Rady Marokańczyków. Wkrótce odpowiednia skarga zostanie złożona przez radę do Komitetu Praw Człowieka ONZ.