Konwój statków, które chcą przełamać izraelską blokadę Strefy Gazy, miał wypłynąć w morze już kilka dni temu. Propalestyńscy aktywiści borykają się jednak z coraz większymi problemami.
Najpierw – jak twierdzą – na skutek izraelskich nacisków władze portowe w Europie mnożyły przed nimi trudności. Teraz dwie jednostki padły ofiarą sabotażu.
Pierwszy statek, „Juliano Mer", uszkodzony został w greckim porcie Pireus. Drugi, „Saoirse", w tureckim Göcek. W obu przypadkach było to dzieło płetwonurków, którzy nadpiłowali wały napędu śruby.Organizatorzy Flotylli nie mają wątpliwości, że to robota izraelskich służb specjalnych.
Zdaniem aktywistów „Izrael dokonał międzynarodowego aktu terroryzmu". – To, co najbardziej szokujące, to fakt, że wały zostały uszkodzone nie w ten sposób, żeby uniemożliwić nam wypłynięcie, ale tak, by katastrofa nastąpiła w połowie drogi. Oni chcieli nas utopić na pełnym morzu – powiedział właściciel „Saoirse" Fintan Lane.
Izrael zapowiada, że nie dopuści statków do opanowanej przez ekstremistyczny Hamas Strefy Gazy. Rok temu, podczas zatrzymania Flotylli Wolności I, doszło do walki aktywistów z izraelskimi komandosami. Zginęło dziewięciu pasażerów.