Hongkońska telewizja ATV podała informację o śmierci Zemina jako sprawdzoną wiadomość, choć nie ujawniła swoich źródeł. Chińskie władze nie dementują, ani nie potwierdzają informacji o zgonie polityka. Milczą również oficjalne media w Pekinie.
Za to Internet aż huczy od pogłosek. Wieści o śmierci Jianga Zemina zaczęły krążyć po chińskiej sieci w środę rano. Błyskawicznie zareagowali na to cenzorzy. Gdy internauci wpisywali w wyszukiwarki po chińsku"Jiang Zemin", pojawiał się groźny komunikat: "to zapytanie jest nielegalne". Nawet ci, którzy wpisywali "rzeka" (po chińsku Jiang), dowiadywali się, że naruszają prawo i nie otrzymywali żadnych informacji.
Internauci szybko znaleźli jednak na to sposób - by obejść blokady cenzorów, niektórzy zaczęli pisać, że zmarł były przywódca River (czyli "rzeka" po angielsku). Inni donosili o śmierci Johna Ze Mina.
Plotki o tym, że zdrowie byłego przywódcy poważnie szwankuje, krążyły w Państwie Środka już od kilku miesięcy. W piątek Jiang Zemin nie pojawił się na wielkiej gali z okazji 90. rocznicy powstania Komunistycznej Partii Chin. Chińczycy zaczęli podejrzewać, że musi już leżeć na łożu śmierci, gdyż na tej uroczystości pojawili się nawet najstarsi i najbardziej schorowani weterani ruchu komunistycznego.
Zdaniem zachodnich ekspertów odejście przebywającego od dawna na emeryturze polityka nie będzie miało większego wpływu na sytuację w Chinach. Wykluczone jest właściwie powtórzenie się scenariusza z 1997 r., kiedy pogłoski o śmierci Denga Xiaopinga wywołały zamieszanie na giełdzie w Hongkongu, gdyż inwestorzy obawiali się odejścia od wolnorynkowego kursu ówczesnego lidera.