Stojący na czele powstańczego rządu Mahmud Dżibril spotkał się wczoraj w Pałacu Elizejskim z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym, a dziś zatrzyma się w Mediolanie, by odbyć rozmowy z włoskim premierem Silviem Berlusconim. Guido Westerwelle, szef MSZ Niemiec, które odmówiły udziału swego lotnictwa w interwencji NATO, zadeklarował daleko idącą pomoc w odbudowie Libii i w jak najszybszym udostępnieniu Radzie środków i majątku reżimu Kaddafiego zamrożonych zagranicą i szacowanych na 100 mld euro.
Radę jako jedyne przedstawicielstwo Libii uznały dotychczas 42 państwa, w tym USA. Nie uczyniły tego jeszcze Rosja i Chiny, które zaapelowały do Rady o ochronę swoich libijskich inwestycji.
Dżibril udzielił wywiadu dziennikowi „La Repubblica", gdzie na pytanie, jak „nowa" Libia traktować będzie Włochy, wyjaśnił, że jego kraj będzie utrzymywał „szczególnie bliskie stosunki z tymi państwami, które wspierały od początku walkę o wolność". Rząd Berlusconiego utrzymywał zaś szczególnie bliskie stosunki z reżimem Kaddafiego, dzięki czemu do Włoch płynęło 32 proc. libijskiej ropy. Wydobywał je w sporej części włoski kolos energetyczny ENI. Włoskie firmy w ramach umowy o przyjaźni podpisanej z wielką pompą przez Berlusconiego i Kaddafiego mogły liczyć w Libii na miliardowe kontrakty. Dlatego rząd Berlusconiego podszedł do idei interwencji w Libii z nieskrywaną niechęcią.
Dla większości włoskich komentatorów to, że Dżibril udaje się najpierw do Paryża, a dopiero potem, i to wyłącznie na skutek gorączkowych zabiegów włoskiej dyplomacji, spotka się z Berlusconim w Mediolanie, jest wymownym dowodem na słuszność tezy o „nowym libijskim rozdaniu", w którym kartami dysponuje Francja. Dziennik „Libero" napisał: „Sarkozy poszedł do kasy".
Tymczasową Radę uznały dotychczas 42 państwa. Pierwsza była Francja