Korespondencja z Jałty
Gdy ważni europejscy politycy wygłaszali w pałacu Liwadyjskim pod Jałtą referaty o przyszłości Ukrainy i Europy, w kuluarach dorocznej konferencji organizowanej przez fundację Yalta European Strategy ukraińskiego oligarchy Wiktora Pinczuka debatowano na temat losu Julii Tymoszenko. Od niego w znacznej mierze zależy współpraca Ukrainy z UE. – Toczą się intensywne rozmowy – mówił „Rz" eurodeputowany Paweł Zalewski (PO). Podkreślił też, że on sam jest optymistą co do końcowego ich wyniku.
Oficjalne stanowisko ukraińskich władz w sprawie integracji z UE jest zbliżone do tego, które w rozmowie z „Rz" zaprezentował były ukraiński prezydent Leonid Kuczma.
– Dwie trzecie Ukraińców chce wstąpienia do UE, polityczna wola kierownictwa Ukrainy w tej kwestii też jest. Wszystko jednak zależy nie od nas, ale od UE. Jeśli Unia naprawdę chce widzieć Ukrainę w europejskiej rodzinie, to nie powinna nam stawiać warunków i mnożyć przestróg w kwestiach wolności słowa i demokracji – powiedział Kuczma. Tymczasem niektóre z państw członkowskich UE wprost mówią, że o tym, czy Kijów podpisze układ stowarzyszeniowy z Unią, zdecyduje właśnie los Julii Tymoszenko. Żądają, by była premier została wypuszczona z aresztu. Inaczej podchodzi do tego ukraińska opozycja.
– Układ powinien zostać podpisany, ale sprawa Tymoszenko musi zostać rozstrzygnięta przed jego ratyfikacją – mówił „Rz" Arsenij Jaceniuk, były szef MSZ, dziś jeden z liderów opozycji.