Niemieckie fundacje wspierają PKK – oświadczył publicznie turecki premier Recep Tayyip Erdogan. Na pytanie jednego z dziennikarzy, o jakie fundacje chodzi, odpowiedział: – Jesteście przecież dziennikarzami. Sprawdźcie.
PKK to Partia Pracujących Kurdystanu, separatystyczne ugrupowanie usiłujące za pomocą akcji terrorystycznych wymóc na rządzie tureckim zgodę na powstanie niezależnego państwa na terenach zamieszkanych przez Kurdów. W czasie jednej z ostatnich akcji separatystów zginęło kilkunastu żołnierzy tureckich.
Premier Erdogan uznał więc, że PKK rośnie w siłę, gdyż działające w Turcji niemieckie fundacje udzielają jej pomocy. Oparł się najprawdopodobniej na informacji jednego z tureckich tabloidów, który poinformował o spotkaniu przedstawicieli Fundacji Heinricha Bölla z burmistrzem jednej z miejscowości na wschodzie Turcji, w regionie zamieszkanym przez Kurdów.
– Oskarżenia premiera Erdogana są pozbawione jakichkolwiek podstaw – twierdzi Ralf Fücks, szef fundacji Bölla. Nie zaprzecza, że spotkanie miało miejsce. Podkreśla jednak, że burmistrz jest legalnym przedstawicielem władz samorządowych wybranym z ramienia ugrupowania BDP, posiadającego kilkudziesięciu posłów w tureckim parlamencie.
– Trudno zrozumieć, o co Erdoganowi chodzi, poza tym, że pragnie ograniczyć kontakty zagranicznych fundacji w Turcji z reprezentantami organizacji społecznych. Jest to solą w oku autorytarnego przywódcy Turcji – tłumaczy Dirk Halms z Centrum Badań Tureckich w Essen. Jego zdaniem Erdogan sięga po insynuacje, gdyż nie mając dowodów, pragnie stworzyć atmosferę nieufności. Bardziej dyplomatycznie zareagowało niemieckie MSZ, przypominając, że PKK nie jest organizacją terrorystyczną, ale sprawą się zajmie.