Koniec z polskimi obozami

Agencja AP zabrania reporterom używać obraźliwego określenia. To sukces w walce o wizerunek Polski

Aktualizacja: 17.02.2012 00:08 Publikacja: 16.02.2012 20:20

Obóz w Auschwitz w maju 1944 roku

Obóz w Auschwitz w maju 1944 roku

Foto: Associated Press

Po kilku latach walki amerykańskiej Polonii agencja Associated Press wprowadziła w końcu w swoim podręczniku pisania depesz (tzw. stylebooku) zakaz używania określenia „polskie obozy koncentracyjne".

– To niezwykle istotny sukces i najważniejsza wygrana bitwa w naszej wojnie o dobre imię Polski – mówi „Rz" Alex Storożyński, dziennikarz, laureat Pulitzera i prezes Fundacji Kościuszkowskiej, który wcześniej przekonał do wprowadzenia podobnej zmiany m.in. szefów tak ważnych dzienników, jak „The Wall Street Journal", „The New York Times", „The San Francisco Chronicle" i portalu Yahoo!

Dobry wzór dla tysięcy mediów

Księga stylu Associated Press jest najważniejszym i najbardziej wpływowym podręcznikiem dla dziennikarzy w Stanach Zjednoczonych.

– Z serwisu tej agencji korzysta ponad 1700 gazet oraz ponad 5 tys. amerykańskich stacji radiowych – podkreśla Storożyński.

Szef Fundacji Kościuszkowskiej, uważany za jednego z najbardziej wpływowych przedstawicieli Polonii, zwraca uwagę, że ogromne znaczenie dla szefów AP miał  fakt, iż pod petycją żądającą zaprzestania używania przez amerykańskie media szkalującego Polaków określenia podpisało się już ponad 300 tys. osób.

– Oczywiście to nie jest koniec wojny, ponieważ na pewno będą jeszcze zdarzały się przypadki, gdy media będą pisać lub mówić o „polskich obozach", ale teraz dużo łatwiej będzie nam żądać sprostowania. Wpis w stylebooku Associated Press może też ułatwić wygranie spraw sądowych przeciwko redakcjom odmawiającym prostowania tego błędu – podkreśla Alex Storożyński i zapowiada, że podpisy pod petycją będzie zbierał, dopóki wszystkie amerykańskie media nie przestaną używać obraźliwego dla Polski określenia. Jego celem jest zebranie miliona podpisów. I walczy o nie przy każdej okazji. Podpisy pod zamieszczoną na stronie Fundacji Kościuszkowskiej petycją do mediów zbiera z ogromną determinacją.

Problem nie tylko w Ameryce

Gdy w grudniu 2010 roku do USA przyleciał polski prezydent Bronisław Komorowski, Alex Storożyński wziął ze sobą iPada i namówił prezydenta do poparcia tej inicjatywy. Dzięki niemu pod petycją widnieją nazwiska tak znanych postaci, jak Zbigniew Brzeziński, Norman Davies czy Andrzej Wajda, a także wielu amerykańskich polityków, dziennikarzy oraz przedstawicieli organizacji żydowskich, którzy już kilka lat temu dołączyli się do walki z „polskimi obozami".

W Kanadzie sprawą zajął się nawet parlament. Gdy prestiżowy dziennik „Globe and Mail" opisał historię dziewczynki, która miała sortować buty Żydów zabitych w komorach gazowych w... „polskim obozie koncentracyjnym", tamtejsi Polacy uznali, że przebrała się miara. W parlamencie z ostrymi przemówieniami w tej sprawie wystąpili dwaj deputowani polskiego pochodzenia.

W efekcie na mównicę musiał wyjść minister ds. obywatelstwa, imigracji i wielokulturowości Jason Kenney. – Takie sformułowania są obraźliwe dla pamięci o Polakach, którzy walczyli z nazistowską okupacją i którzy zostali uznani za Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. W tej sprawie nie może być żadnych wątpliwości. Rząd Kanady wzywa wszystkich obywateli, aby te słuszne postulaty polskiej społeczności traktowali z wrażliwością – powiedział. Słowa te uznano za olbrzymi sukces, po raz pierwszy bowiem sprawą „polskich obozów" zajął się rząd.

Podobnych określeń na całym świecie pojawia się jednak wciąż mnóstwo. Używają ich dziennikarze nie tylko za oceanem, ale również w Europie. Szkalujące Polskę określenie ukazywało się m.in. w agencji DPA oraz na łamach włoskiego „Corriere della Sera", francuskiego „Paris Match" czy niemieckiego „Frankfurter Allgemeine Zeitung".

Jak walka z wiatrakami

„Rzeczpospolita" od 2005 roku prowadzi akcję „Przeciwko polskim obozom". Wielokrotnie dzwoniliśmy do redakcji używających podobnego sformułowania w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech, a nawet w Izraelu i prosiliśmy o sprostowanie. Zbieraliśmy również podpisy pod specjalną petycją do zagranicznych mediów. W naszej akcji wsparło nas MSZ. Polscy dyplomaci są wyczuleni na tę sprawę i również podejmują interwencję.

Gdy zaczynaliśmy naszą akcję, wielu ludzi uważało, że jest to „walka z wiatrakami" i że nasze starania są skazane na porażkę lub oskarżenia o nacjonalizm. Ostatnie sukcesy w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych pokazują jednak – jak mówią nasi rozmówcy – że Polacy powinni dalej toczyć konsekwentną walkę o prawdę historyczną i o swoje dobre imię.

Petycję można podpisać tutaj

Opinie dla „Rzeczpospolitej"

Frank Milewski, Kongres Polonii Amerykańskiej

To, że agencja AP zakazała swoim dziennikarzom pisać o „polskich obozach śmierci", to nasz olbrzymi sukces. Zabiegaliśmy o to od lat. Depesze AP nie tylko stanowią bowiem podstawę dla tekstów dziennikarzy w całych Stanach Zjednoczonych, ale są również często w całości przedrukowywane przez prasę lokalną od Atlantyku po Pacyfik. W ten sposób jeden „polski obóz" może szybko zamienić się w kilkaset. Cieszymy się więc bardzo z tego zakazu, ale nie spoczywamy na laurach. Wygraliśmy bitwę, ale wojna o pamięć trwa. Całe szczęście wreszcie zdobywamy w niej przewagę. Nasz głos i wpływ na media w USA staje się silniejszy. Pokazujemy, że konsekwentna walka o prawdę przynosi skutki. Coraz więcej gazet przestaje pisać o „polskich obozach", coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że to kłamstwo. Skąd te sformułowania się wzięły? Gdy protestujemy w redakcjach, reporterzy na ogół tłumaczą się, że chodziło im o „geograficzne położenie obozu". Mamy więc do czynienia z ignorancją, ale – niestety – czasami także ze złą wolą. Całe szczęście spotykamy się z coraz większym zrozumieniem, także wśród społeczności żydowskiej. Nasze toczone w USA spory z przedstawicielami tej grupy etnicznej zaczynają powoli przechodzić do historii.

—not. p.z.


Frank Milewski jest szefem Komitetu Obrony Dobrego imienia Polski i Polaków

Adam Daniel Rotfeld, były szef MSZ

Decyzja Associated Press to dowód na to, jakie rezultaty dają działania podejmowane naraz przez media, fundacje i instytucje państwowe, jeśli są one konsekwentne i nie są nastawione na natychmiastowy efekt. Od samego początku – czyli od 2005 roku, gdy kierowane przeze mnie MSZ wraz z „Rzeczpospolitą" rozpoczęło walkę z „polskimi obozami" – zagraniczne redakcje reagowały o wiele pozytywniej na akcje dziennikarzy, niż na listy pisane przez ambasadorów. Jestem przekonany, że dzięki decyzji AP łatwiej będzie skłonić do podobnego zachowania inne wielkie agencje prasowe i  dzienniki. Czasem warto też przypadek szkalowania imienia Polski doprowadzić do końca – a więc wytoczyć sprawę z powództwa cywilnego. Wtedy gazety, które odpowiadają, że termin „polski obóz" to po prostu określenie geograficzne, będą do sprawy podchodzić poważniej. To oczywiście odpowiedź nieprawdziwa. Zachodnie media, aby w czasie zimnej wojny zdjąć z Niemców piętno odpowiedzialności za zbrodnie, nie używały wobec hitlerowskich obozów pojęcia „niemiecki" czy „austriacki", ale terminu „nazistowski". A jest to określenie dla wielu obecnych  dziennikarzy na Zachodzie pojęcie abstrakcyjne. Co innego słowo „polski". Bardzo się więc cieszę, że udało się takie zwroty wyeliminować z AP.

—not. jap


Adam Daniel Rotfeld rozpoczął akcję polskiej dyplomacji przeciw „polskim obozom"

prof. Israel Gutman, jerozolimski Instytut Yad Vashem

Sformułowanie „polski obóz śmierci" jest fałszywe i mylące. To były obozy niemieckie. Zbudowane przez Niemców na okupowanej polskiej ziemi. Siedzieli w nich zaś nie tylko Żydzi, ale również Polacy. Na przykład Auschwitz został zbudowany pierwotnie właśnie jako obóz dla polskich więźniów politycznych i to oni byli jego pierwszymi więźniami. Tego, co mówię, nie przeczytałem w żadnych książkach, ale widziałem to na własne oczy. Podczas II wojny światowej byłem bowiem więziony w Auschwitz i wraz ze mną siedzieli Polacy. Byli dręczeni i zabijani przez niemieckich strażników. Każdego dziennikarza, który pisze dziś o „polskich obozach", proszę więc kierować do mnie – chętnie opowiem mu, jak było naprawdę. To dobrze, że Polacy walczą dziś z podobnymi sformułowaniami. Ta walka jest bardzo ważna. Aby młodzi ludzie mogli zrozumieć historię, należy ją im bowiem opowiadać w sposób precyzyjny. Nazywając rzeczy po imieniu, aby nie było wątpliwości, kto był sprawcą, a kto ofiarą. Cieszę się, że ta polska walka przynosi sukcesy, o czym świadczy decyzja agencji AP. Żydzi i Polacy powinni razem występować w obronie prawdy historycznej. Oba nasze narody padły bowiem ofiarą prześladowań. Rywalizacja ofiar nie ma sensu. Gramy w jednej drużynie.

—not. p.z.


Prof. Israel Gutman jest historykiem i ocalałym z Holokaustu

Po kilku latach walki amerykańskiej Polonii agencja Associated Press wprowadziła w końcu w swoim podręczniku pisania depesz (tzw. stylebooku) zakaz używania określenia „polskie obozy koncentracyjne".

– To niezwykle istotny sukces i najważniejsza wygrana bitwa w naszej wojnie o dobre imię Polski – mówi „Rz" Alex Storożyński, dziennikarz, laureat Pulitzera i prezes Fundacji Kościuszkowskiej, który wcześniej przekonał do wprowadzenia podobnej zmiany m.in. szefów tak ważnych dzienników, jak „The Wall Street Journal", „The New York Times", „The San Francisco Chronicle" i portalu Yahoo!

Pozostało 93% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021