Do zamachu na dworcu kolejowym w Wołgogradzie doszło w niedzielę o godz. 12.45 czasu miejscowego. Nie ustalono dotąd jednoznacznie sprawcy zamachu, ale podejrzewa się że była nią kobieta. Według najczęściej podawanej wersji wydarzeń, do budynku dworca weszła terrorystka-samobójczyni z ukrytymi pod odzieżą materiałami wybuchowymi (tzw. pas szahida). Przedstawiciel Komitetu Śledczego Rosji poinformował, że zapewne zamierzała wejść głębiej na teren dworca, aby przeprowadzić atak w bardziej zatłoczonym miejscu.
Zatrzymała ją jednak bramka detektora metalu, przez który nie zdecydowała się przejść w obawie przed zdemaskowaniem. Najprawdopodobniej zdetonowała ładunek, gdy wywołała zainteresowanie policjantów, a jeden z funkcjonariuszy ruszył w jej kierunku.
Nie jest to jednak jedyna wersja sprawdzana przez rosyjskich śledczych. Według doniesień agencji Interfaks, która powołuje się na anonimowe źródła w służbach, w zamachu udział mógł brać również mężczyzna słowiańskiego pochodzenia. Na miejscu wybuchu wśród szczątków znaleziono męski palec z zawleczką od granatu, a także sam granat oraz broń, którą miał trzymać w plecaku.
Wybuch około 10 kg trotylu okazał się bardzo silny – wyrwał drzwi wejściowe dworca i zmasakrował znajdujących się w pobliżu ludzi. W wyniku eksplozji zginęło 14 osób, a około 40 odniosło rany. 33 osoby odwieziono do szpitali, dziewięć z nich jest w stanie ciężkim. Z wyjątkiem jednej obywatelki Armenii wszystkie ofiary to Rosjanie.
Irina Gusiewa, mer Wołgogradu, poinformowała, że wśród najciężej rannych jest 9-letnia dziewczynka. W momencie eksplozji własnym ciałem zasłoniła ją matka, która zginęła na miejscu. Dziewczynka przeżyła, ale lekarze walczą o jej życie.