Po podliczeniu ponad 95 proc głosów, w głosowaniu na listy krajowe główny rywal partii premiera Orbána lewicowo-liberalny blok Együtt dostał 26 proc. głosów, a nacjonalistyczny Jobbik – 21 proc. Do parlamentu prawdopodobnie dostaną się także zieloni z partii LMP, z wynikiem minimalnie przekraczającym pięcioprocentowy próg wyborczy.
Jeżeli wstępne wyniki się potwierdzą to razem z mandatami z okręgów jednomandatowych Fidesz otrzyma ?133 miejsc, czyli dokładnie tyle niż większość wymagana do zmiany konstytucji. To, czy większość tę partia Orbana utrzyma zależeć będzie przede wszystkim od wyniku w bardzo zaciętym wyścigu w jednomandatowym okręgu w Miskolcu. Zgodnie z nową ordynacją wybory odbyły się tylko w jednej turze.
Mimo dość przewidywalnego wyniku niedzielnych wyborów parlamentarnych zacięta walka między Fideszem a rzucającymi mu wyzwanie ugrupowaniami trwała do końca. Podczas ostatniego, piątkowego spotkania ze swoimi zwolennikami premier Viktor Orbán zawezwał obóz prorządowy do masowego udawania się do lokali wyborczych, „bo wszyscy komuniści tam będą".
Jak zwracali uwagę politolodzy, Fidesz był „skazany na zwycięstwo", w obecnym układzie politycznym bowiem skazany jest na samodzielne rządzenie. Każdy wynik poniżej 100 miejsc w 199-osobowym parlamencie oznaczałby niemożność formowania rządu i powtórne wybory.
Przeprowadzone po raz pierwszy według nowej ordynacji wyborczej głosowanie zaczęło się o godz. 6 i już od pierwszych godzin notowano dość wysoką frekwencję, porównywalną z tą zarejestrowaną cztery lata temu (np. o godz 17.30 w lokalach wyborczych stawiło się 57,7 proc. uprawnionych, podczas gdy w 2010 r. było to 59,3 proc.). Nieco wyższa od średniej krajowej była tym razem frekwencja w Budapeszcie.