Odessa, trzecie co do wielkości miasto Ukrainy mające milion mieszkańców, była do piątku stosunkowo spokojna. – Był tu Majdan i anty-Majdan, dochodziło do starć, ale nie kończyły się tragicznie. Nikt nie ogłaszał tu jak w Doniecku czy Ługańsku republiki ludowej. Są ruchy prorosyjskie, ale nie separatystyczne. Na dodatek nie mają przywódców – powiedziała „Rz" przebywająca w Odessie niemiecka dziennikarka Sabine Adler z publicznego Deutschlandradia.
W piątek to leżące z dala od wydarzeń we wschodnich obwodach, donieckim i ługańskim, portowe miasto stało się miejscem największej tragedii od lutowych wydarzeń na kijowskim Majdanie.
Zaczęło się późnym popołudniem na placu Soborowym w centrum Odessy, gdzie zebrali się uczestnicy marszu „Na rzecz jedności Ukrainy" – kibice klubów piłkarskich, które miały tu rozegrać mecz, Czernomorca Odessa i Metallista Charków. W prowadzących do placu Soborowego ulicach czekali przeciwnicy utrzymania jedności Ukrainy, niektórzy, jak widać było na zdjęciach publikowanych w internecie, uzbrojeni w broń palną. Oddzielały ich początkowo oddziały milicji. Kilkuset prorosyjskich demonstrantów zaatakowało liczniejszą grupę kibiców, w wyniku czego cztery osoby zginęły, jedna od kuli.
Proukraińscy demonstranci przenieśli się pod monumentalny gmach siedziby związków zawodowych. Dziesiątki prorosyjskich aktywistów ukryły się w budynku, a ich przeciwnicy próbowali go zdobyć. Zdjęcia i filmy zamieszczone w internecie dowodzą, że na placu przed gmachem siedziby związków zawodowych nie było milicji, podobno była od jego drugiej strony.
Z tłumu zaczęły lecieć koktajle Mołotowa. Są jednak zdjęcia sugerujące, że pierwszy pożar wybuchł w budynku, zanim trafiła weń pierwsza butelka z koktajlem Mołotowa. Niewątpliwie jednak pożar w znacznym stopniu wywołali zebrani przed gmachem. Budynek płonął bardzo szybko. Niektórzy skakali z okien i dachów. Kilku z nich zginęło. Jak podawał jeden z obecnym na miejscu piszących po rosyjsku blogerów, „ofiar byłoby więcej, gdyby niektórzy zwolennicy Majdanu nie chronili uratowanych z pożaru przed tłumem".