"Jest mi wstyd za tę decyzję. Proszę wszystkich o wybaczenie za szaleństwa, jakich dokonujemy i za to, że nie dotrzymujemy słowa" - napisał na swoim profilu na Facebooku Bieliakow. Jego wpis to reakcja na decyzję rosyjskiego rządu, by przeznaczyć pieniądze ze składek emerytalnych z drugiego filaru (odpowiednika polskich OFE) aby załatać dziurę w federalnym budżecie. Stało się tak mimo złożonej przez Kreml obietnicy, że "moratorium" na inwestycje w fundusze emerytalne nie zostanie przedłużone na następny rok. Według szacunków organizacji skupiającej fundusze, dwuletnie zawieszenie wpłat będzie kosztować je ponad 1,2 biliona rubli (ponad 100 miliardów złotych).
Na wpis wiceministra zareagowała rzecznik premiera Rosji Dmitrija Miedwiediewa, która odpowiedziała mu, również na Facebooku: "Jeśli jest panu tak bardzo wstyd, to wie pan, co zrobić...Została podjęta decyzja polityczna i musi zostać wypełniona". "Nie mamy już wstydu" - odpisał Bieliakow.
To nie jedyna kłótnia w mediach społecznościowych, jaką prowadzili ostatnio rosyjscy oficjele. W dyskusję z byłym ambasadorem USA w Moskwie Michaelem McFaulem na Twitterze weszło oficjalne konto Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji. McFaul zacytował wypowiedź wiceszefowej MSZ Marii Zacharowej - stwierdziła ona, że "[Rosja] może robić na swoim terytorium co tylko chce" - i zaproponował, by tę samą logikę Rosja zastosowała na Ukrainie. "Czy sądzi pan, że Kijów może zabijać Ukraińców? Dopóki USA nie zakończyły swojej "misji" na Ukrainie, świat nie słyszał o żadnych "terrorystach", z którymi walczy Kijów" - odpowiedziało MSZ.