Eduardo Campos, popularny były gubernator stanu Pernambuco zginął w środę w wypadku małego samolotu, którym w towarzystwie sześciu osób leciał na wiec w Guarujá w stanie Sao Paulo. Samolot typu Cessna dostał się w strefę wyjątkowo złej pogody i runął na ziemię zabijając wszystkie osoby na pokładzie.
Niespodziana śmierć Camposa wywołała szok w Brazylii - z pewnością będzie miała poważne konsekwencje dla dalszego przebiegu kampanii wyborczej i walki o prezydenturę. Z kondolencjami pierwsze pospieszyła prezydent Dilma Rousseff, która także startuje w wyborach walcząc o drugą kadencję. „Cała Brazylia jest w żałobie. Dziś straciliśmy wielkiego Brazylijczyka" - napisała w oświadczeniu tuż po katastrofie.
Campos pochodził z politycznej dynastii o długich tradycjach - już jego dziadek Miguel Arraes był trzykrotnym gubernatorem stanu Pernambuco (ironia losu sprawiła, że zmarł w 2005 r. dokładnie tego samego dnia co 9 lat później jego wnuk). Eduardo Campos rozpoczął poważna karierę polityczną w 1990 r. kiedy mimo młodego wieku został wicegubernatorem rodzinnego stanu. W 2006 r. wygrał wybory na gubernatora i powtórzył ten sukces 4 lata później. W pamięci mieszkańców stanu zapisał się jako sprawny administrator popierający rozwój przedsiębiorczości. Podczas jego dwóch kadencji średnie tempo wzrostu Pernambuco wynosiło 4,9 proc. rocznie (w porównani do 3,5 proc. dla całej Brazylii). Dał się poznać jako zwolennik ułatwiania działalności wielkiemu biznesowi.
Reprezentujący Partię Socjalistyczną Campos, któremu sondaże dawały 9 proc. poparcie raczej nie był faworytem zbliżających się wyborów - obecna prezydent jako kandydatka lewicowej Partii Pracujących może liczyć na 38 proc. głosów a Aécio Neves, jej główny kontrkandydat partii socjaldemokratycznej (lecz prezentującej raczej centroprawicowy program) na 23 proc. Jako stosunkowo młody, 49-letni polityk Campos miał jednak szansę odegrania poważnej roli na ogólnokrajowej scenie politycznej, bowiem wcześniej kojarzony był głównie z działalnością we własnym stanie.
Po utracie swojego głównego kandydata socjaliści muszą liczyć się z poważnymi zmianami. Najprawdopodobniej wystawią byłą minister rolnictwa Marinę Silvę, wcześnie aktywistkę Zielonych. Startowała ona już wyborach w 2010 r. i uzyskała w nich spore poparcie (prawie 20 proc.), więc teraz stała się niejako naturalną kandydatką swojej partii. Jeśli zdoła szybko przekonać do siebie wyborców, wówczas może się paradoksalnie okazać, że zamiana uznawanego za przyjaciela biznesu i prezentującego dość liberalne poglądy Camposa na bardziej bojową i lewicową Silvę poprawi pozycję
