Po raz kolejny potwierdzono zbrodnie bojowników ISIS dokonywane na jazydach i chrześcijanach. Były minister spraw zagranicznych Iraku Hoszjar Zebari poinformował, że w miejscowości Kawdżu pojmali oni około 80 jazydzkich mężczyzn. Przez kilka dni domagali się, by przeszli na islam, a po odmowie wszystkich rozstrzelali. Później dopuszczali się przemocy i gwałtów na kobietach i dzieciach. Jak potwierdzili świadkowie, kilka pojazdów z konwoju, którym islamiści opuszczali Kawdżu, zostało trafionych rakietami wystrzelonymi z amerykańskich dronów. Dżihadyści, podobnie jak wielu mieszkańców Iraku, uważają jazydów za wyznawców diabła, których nie można nawrócić.
Lotnictwo amerykańskie cały czas kontynuuje ataki na ISIS, głównie na drogach prowadzących do kurdyjskiej stolicy Irbilu. W ten sposób marsz znacznych sił napastników został spowolniony, lecz nie dają oni za wygraną. Samoloty ostrzeliwały też pozycje islamistów w okolicy zajętej przez nich w zeszłym tygodniu tamy na rzece Tygrys pod Mosulem. Według kurdyjskiej telewizji Rudaw bombardowane były pozycje islamistów w okolicznych miejscowościach atakowanych także przez oddziały Kurdów. Odbicie tamy jest niezwykle ważnym zadaniem strategicznym, bowiem jej uszkodzenie grozi zalaniem Mosulu, a nawet Bagdadu.
Szczegóły operacji nie są znane. Jej celem jest także uspokojenie opinii publicznej w południowym Iraku, bowiem tamtejsi szyici uważają, że Amerykanie skupiają się na udzielaniu pomocy Kurdom i nie robią nic, by zwalczać siły ISIS koncentrujące się wokół Bagdadu.
Tymczasem islamiści zajęli już kilka mniejszych miejscowości ok. 50 km na południe od miasta i najwyraźniej przymierzają się do otoczenia irackiej stolicy. Mieszkańcy Bagdadu są rozczarowani, bowiem sądzili, że usunięcie w zeszłym tygodniu premiera Nuriego al-Malikiego i zastąpienie go bardziej ugodowym Hajderem Abadim otworzy drogę do większego zaangażowania sił USA po stronie nowego rządu.
Coraz intensywniejsze działania prowadzi także lotnictwo irackie.