Największa wojskowa parada z okazji święta odbyła się w centrum Kijowa, na jego głównej ulicy Chreszczatyku i największym placu – Majdanie. Przed jej rozpoczęciem prezydent Petro Poroszenko zapowiedział wydanie na przezbrojenie armii dodatkowych 3 mld dolarów (ok. 2,2 mld euro). – Jasne jest, że w najbliższej przyszłości nad Ukrainą niestety będzie ciążyć ciągłe zagrożenie wojskowe – powiedział, tłumacząc konieczność zwiększenia wydatków.
– Musimy się nauczyć nie tylko z tym żyć, ale zawsze być przygotowanym na obronę niepodległości naszego kraju – dodał. Podobnie mówił w Odessie, do której zdążył dojechać w niedzielę na kolejną paradę. Tym razem prezentowała się ukraińska marynarka wojenna, mocno osłabiona pozostawieniem wielu okrętów na Krymie. Po utracie bazy w krymskim Donuzławie właśnie Odessa stała się głównym ukraińskim portem wojennym, jednak cały czas zagrożona jest przez rosyjskich dywersantów z pobliskiego Naddniestrza.
Niemieckie swary
Wystąpienia prezydenta wskazują jednak, że w jego ocenie groźba rosyjskiej agresji długo się utrzyma, co świadczy, że pesymistycznie jest on nastawiony do zbliżających się rozmów dyplomatycznych w Mińsku.
W białoruskiej stolicy we wtorek Poroszenko ma spotkać się z przywódcami Związku Celnego (Rosja, Kazachstan, Białoruś) oraz przedstawicielami Unii Europejskiej. Głównymi rozmówcami powinni być jednak prezydenci Ukrainy i Rosji. Po całej serii rozmów ministrów spraw zagranicznych Ukrainy, Rosji, Francji i Niemiec postanowiono negocjacje „przenieść na wyższy szczebel" – czyli przywódców państw.
Na razie jednak rosyjski nacisk na Ukrainę nie słabnie. Sytuacji nie zmieniła również wizyta niemieckiej kanclerz Angeli Merkel w Kijowie. Przywódczyni Niemców złożyła jasne deklaracje polityczne popierające integralność i niepodległość kraju. Jednocześnie jednak musiała dezawuować wystąpienie własnego wicekanclerza i ministra gospodarki Sigmara Gabriela, który proponował „federalizację" Ukrainy. Takie właśnie żądanie zgłasza od wielu miesięcy Rosja, domagając się podziału sąsiedniego kraju na samodzielne części, mające nawet prawo utrzymywania stosunków dyplomatycznych.