Dziś Rada Najwyższa ma ratyfikować układ o stowarzyszeniu Ukrainy z Unią. W tym samym czasie dokument zostanie także zatwierdzony przez Parlament Europejski w Strasburgu – dzięki telebimom posłowie obu izb będą się widzieć nawzajem.
Jednak to, co wydawało się jeszcze kilka dni temu ogromnym sukcesem Majdanu, teraz wywołuje spory w kijowskim obozie władzy. Wszystko za sprawą odłożenia do końca 2015 r. terminu wejścia w życie tej części porozumienia, która przewiduje stopniowe obniżenie ukraińskich ceł dla europejskich produktów. Co prawda wielu przedsiębiorców z Ukrainy cieszy się z dłuższej ochrony, ale bezpośrednia interwencja Rosji, która wymusiła zmianę umowy z Brukselą, wywołuje w Kijowie rosnącą irytację.
– To jest zdrada naszych narodowych interesów. Nie wolno opóźniać procesu integracji choćby o jeden dzień – ostrzegła Julia Tymoszenko, główna rywalka Poroszenki w wyborach prezydenckich i liderka Batkwiszczyny.
Na szczycie NATO w Newport na początku września Poroszenko nie zdołał namówić sojuszu do bezpośredniego zaangażowania na Ukrainie. To przekonało prezydenta, że musi szukać kompromisu z Kremlem. Inaczej Władimir Putin zacznie wprowadzać w życie plan budowy „Noworosiji", okupując całą południową Ukrainę aż po granicę z Rumunią.
– Poroszenko zdecydował się na plan pokojowy, który de facto oznacza zamrożenie konfliktu w Donbasie i spełnienie przynajmniej po części żądań Moskwy w kwestii przekształcenia kraju w luźną federację. Dla znacznej części ukraińskiego elektoratu są to jednak ustępstwa, które idą zbyt daleko – mówi „Rz" Wiktor Zamiatin, ekspert kijowskiego Centrum Razumkowa.