W Brukseli uzgodniono, że UE ograniczy emisje CO2 o co najmniej 40 proc. do 2030 r. względem roku 1990. Mniej zamożne kraje UE (z PKB poniżej 60 proc. średniej unijnej) - wśród nich Polska - będą mogły przekazywać darmowe pozwolenia na emisję CO2 elektrowniom do 2030 r. Według źródeł dyplomatycznych Polska energetyka będzie mogła otrzymać pulę darmowych uprawnień o wartości 31 mld złotych. Najmniej zamożne państwa UE podzielą się też środkami ze specjalnej rezerwy utworzonej z 2 proc. pozwoleń na emisję. Według nieoficjalnych wyliczeń przekazanych przez źródła dyplomatyczne oznacza to, że Polska otrzyma ok. 7,5 mld zł do 2030 r. na modernizację energetyki.
- To na pewno jest osiągnięcie tego, co zakładaliśmy, bo chcieliśmy mieć bezpłatne pozwolenia na emisje. Chcieliśmy, żeby było ich więcej i można było je rozprowadzić w polskim przemyśle. Była także konieczność wsparcia dla polskiej energetyki – powiedział Buzek dziennikarzom w sobotę w Lublinie.
Podkreślił, że jeśli Europa chce ograniczać emisje i chronić klimat, to koszty muszą być odpowiednio rozłożone i ci którzy są biedniejsi będą płacić mniej, a bogatsi – więcej. - Tak się stało, bo ten rozdział kosztów jest wyraźny - zaznaczył.
Jego zdaniem wynik negocjacji w Brukseli jest dobry, ale sprawa polityki klimatycznej i problem jej zaostrzania w Europie wróci za rok, po negocjacjach na szczycie światowym w Paryżu.
- Nie wyobrażam sobie, żeby Unia Europejska mogła samotnie dążyć do ochrony klimatu, skoro odpowiadamy tylko za 10 proc. emisji światowych. Więc, jak inni do nas nie dołączą, to trzeba od nowa zacząć nasze wewnętrzne rozmowy i trzeba powiedzieć, że nie zgadzamy się na zaostrzanie polityki klimatycznej, bo sami na świecie nie będziemy w tym kierunku iść - powiedział.