Na dzisiejszy wieczór przygotowano wiele demonstracji przeciwko marszom Pegidy. W Berlinie, Dreźnie, Stuttgarcie i Hamburgu zwolennicy ruchu Pegida będą mogli się przekonać, że opór przeciwko ich hasłom rośnie w miarę jak przybywa zwolenników powstałego zaledwie trzy miesiące temu ruchu. W Kolonii na znak protestu zgasną dzisiaj wieczorem reflektory oświetlające słynną katedrę. To przed nią zgromadzą się zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy Pegidy. Tych ostatnich będzie zapewne znacznie więcej. 
Jednak oczy wszystkich skierowane będą dzisiejszego wieczoru na Drezno. Tam cała sprawa się zaczęła. W pierwszym marszu uczestniczyło zaledwie 350 osób. W ostatnim, przed dwoma tygodniami już ponad 17 tys. Ale jedna z demonstracji przeciwników Pegidy w Monachium  zdołała zgromadzić ponad 9 tys. osób.

- Dzisiaj będzie nas więcej niż kiedykolwiek - zapewnia Lutz Bachmann, założyciel Pegidy. Jego zdaniem liczba demonstrantów powinna przekroczyć 20 tys. osób. Rosnącej popularności Pegidy obawia się niemiecka elita polityczna. Kanclerz Angela Merkel w posłaniu noworocznym wzywała swych współobywateli, aby odrzucili retorykę Pegidy. 
Z badań wynika, że ponad połowa (54 proc.) obywateli nie ma zamiaru uczestniczyć w jakichkolwiek akcjach Pegidy. Jednak 27 proc. deklaruje gotowość. Są to niezwykle niepokojące liczby. Rzecz w tym, że Pegida występuje wprawdzie przeciwko islamizacji Niemiec, ale w gruncie rzeczy chodzi jej o zamknięcie granic dla imigrantów. Przybywa ich w Niemczech z roku na rok. W ubiegłym samych poszukujących azylu było ponad 200 tys. W tym niemal połowa z Syrii i Iraku.

Pegida nie wykształciła jeszcze wewnętrznych struktur organizacyjnych. Jest ruchem, którego hasła znajdują oddźwięk nie tylko na wschodzie Niemiec. Pegida ma jednak dość wpływowego sojusznika jakim jest partia o nazwie Alternatywa dla Niemiec (AfD). Powstała kilkanaście miesięcy temu jako inicjatywa grupy intelektualistów sprzeciwiających się pomocy finansowej dla zbankrutowanej Grecji, za którą w końcu zapłacą niemieccy podatnicy. AfD zmieniła jednak nieco profil szermując hasłami zamknięcia niemieckiego rynku pracy dla imigrantów. To brzmi jak hasła Pegidy.

Przy tym AfD zdobyła w wyborach do Parlamentu Europejskiego 7,1 proc. głosów. W wyborach do landtagów w Brandenburgii, Turyngii i Saksonii odpowiednio: 12,2; 10,6 i 9,7 proc. Jest to sukces niezwykły. Połączenie sił Pegidy i AfD umożliwić może powstanie silnego prawicowego ugrupowania w Niemczech na wzór Frontu Narodowego Marine Le Pen we Francji. Takiej partii, cieszącej się przy tym tak wielką popularnością, jeszcze w powojennych Niemczech nie było. Neonaziści z NPD swój największy sukces zanotowali w 1969 r. zdobywając w wyborach do Bundestagu 4,3 proc. głosów. Od tego czasu nigdy nie przekroczyli 1,6 proc. O NPD już niemal zapomniano.