Wymiana zdań była bardzo emocjonalna.
– Wszystkim Żydom Francji, wszystkim Żydom Europy chcę powiedzieć: Izrael nie jest tylko miejscem, ku któremu się zwracacie w czasie modlitwy, Państwo Izrael jest też waszą ojczyzną – oświadczył w niedzielę wieczorem izraelski premier Beniamin Netanjahu.
- Francja bez francuskich Żydów to już nie jest Francja – replikował premier Manuel Valls.
Obaj przywódcy spotkali się tuż po ogromnej manifestacji przeciw terroryzmowi w synagodze przy paryskiej ulicy Zwycięstwa, najważniejszym miejscu kultu społeczności żydowskiej. Dwa dni wcześniej Amedy Coulibaly zamordował w koszernym hipermarkecie na przedmieściu Vincennes czterech żydowskich klientów.
W izraelskiej społeczności Francji, największej na świecie (500 tys. osób) po Stanach Zjednoczonych i samym Izraelu, zbrodnia umacnia poczucie szybko rosnącego antysemityzmu.
Trzy lata temu Mohammed Merah zabił w szkole Otzar Hatorah w Tuluzie trzech uczniów i nauczycielkę, w maju zeszłego roku pochodzący z Francji Mehdi Nemmouche zamordował cztery osoby w brukselskim Muzeum Żydowskim, kilka tygodni temu żydowskie małżeństwo zostało brutalnie pobite w Créteil pod Paryżem. W lipcu ub.r. przez ulice Paryża przeszła manifestacja przeciwników izraelskiej interwencji w Strefie Gazy pod hasłem „Śmierć Żydom", a znany z antysemickich dowcipów komik Dieudonne bije rekordy popularności.
Zdaniem Agencji Ochrony Społeczności Żydowskie (SPCJ) liczba przestępstw o charakterze antysemickim wzrosła w ub.r. aż o 91 proc. Stanowią już one 40 proc. wszystkich aktów agresji we Francji, choć Żydzi stanowią zaledwie 1 proc. francuskiego społeczeństwa. – Jesteśmy w stanie wojny – uważa Roger Cukierman, przewodniczący Rady Żydowskich Instytucji Francji (CRIF). W tej sytuacji coraz więcej francuskich Żydów myśli o opuszczeniu kraju. W ub.r. do Izraela wyjechało 6,6 tys. obywateli Francji, dwukrotnie więcej niż rok wcześniej.