Miejscowość nazywa się Lam Tsuen. Według chińskich znaków to „leśna wioska". Drzew jest w niej rzeczywiście wiele, ale najważniejszy jest pewien figowiec.

Po polsku to drzewo nazywa się banian albo figowiec bengalski. Pod innym figowcem, zwanym Bodhi albo pagodowym, sam książę Siakjamuni miał osiągnąć oświecenie i dzięki niemu stać się Buddą. Banian z Lam Tsuen od wieków słynie z tego, że potrafi przepowiadać przyszłość.

Słynne miejsce

Co roku zaraz po chińskim sylwestrze przybywają do niego tysiące ludzi. Według tradycji na czerwonych karteczkach należy spisać swoje życzenia, przyczepić do pomarańczy i rzucić na drzewo tak, by owoc utrzymał się na gałęzi. Wtedy życzenie się spełni. W 2005 roku pomarańczy było tak dużo, że aż jedna z gałęzi złamała się pod owocami i przygniotła starszego mężczyznę oraz dziecko. Od tamtej pory rzuca się plastikowymi pomarańczami.

Całe drzewo jest także obecnie sztuczne. Plastikowe owoce lądują na plastikowym banianie i wszyscy tak samo zaciskają kciuki, żeby konstrukcja utrzymała ciężar jak najbardziej prawdziwych życzeń. Każde z nich za 25 hongkońskich dolarów, czyli za nieco ponad 3 dolary. Tradycja rozpoczęła się przed setkami lat, rozpoczęli ją miejscowi rybacy. Na nowy rok rzucali oni swoje życzenia na drzewa i w ten sposób wróżyli sobie pomyślność. Na początek karteczki przyczepiano do kamieni, a wraz z rosnącą popularnością zastępowano je prawdziwymi i wreszcie sztucznymi pomarańczami. Przed laty zdarzało się także, że do życzeń pozostawiano małe czerwone koperty z pieniędzmi. Bogowie mieli wówczas spojrzeć na daną wróżbę bardziej łaskawym okiem. Na początek księżycowego nowego roku takie pieniężne upominki kopertach rozdaje się rodzinie i znajomym. Czerwień oznacza pomyślność.

Plastikowa oprawa, prawdziwa treść

Wróżące baniany wielokrotnie paliły się od uderzeń piorunów. Niektóre z gałęzi dwóch najbardziej popularnych muszą być podparte specjalnymi rusztowaniami. Dziś sztuczne drzewo znajduje się na rynku Lam Tsuen obok świątyni Tin Hau. Choć prawdziwe figowce bengalskie potrafią osiągać ogromne rozmiary (jedno drzewo może zajmować teren 2 hektarów) i same wystarczać za cały las (mają po dziesiątki pni) nikomu nie przeszkadza, że akurat to przepowiadające przyszłość jest teraz sztuczne. Obok jest zresztą świątynia wspominanej Tin Hau, „Niebiańskiej Królowej", nazywanej także Mazu, bogini rybaków i żeglarzy, patronki tych, co spędzają życie na morzu. Jej mityczne atrybuty jak Tysiącmilowe Oko czy Ucho Śledzące Wiatr nie pozwolą zrobić krzywdy nikomu, kto znajdzie się w prawdziwej potrzebie. Życzenia niosące się w stronę plastikowego drzewa na plastikowych pomarańczach wciąż pozostają jak najbardziej prawdziwe. Chodzi wszak o symbol i dodanie sobie otuchy.