Według informacji podanych przez białoruską straż graniczną, do zatrzymania 14 Irakijczyków, wśród których było czworo małych dzieci, doszło w rejonie miejscowości Gawryliny.
Od kilku dni znajdowali się oni w białoruskim lesie i bezskutecznie próbowali przekroczyć białorusko-łotewską granicę, by przedostać się na teren Unii Europejskiej. Jedna z kobiet, która trochę znała język rosyjski, opowiedziała białoruskim funkcjonariuszom, że ona wraz ze swoimi bliskimi sprzedała cały majątek w Iraku, by dostać się do UE. Jak twierdzi, najpierw wraz ze swoimi rodakami przyjechała do Rosji, gdzie spotkali się z przewodnikiem. Za odpowiednie wynagrodzenie przewodnik zawiózł ich na Białoruś i doprowadził do granicy z Łotwą, pokazał kierunek, w którym trzeba iść i zniknął.
W ciągu kilku dni Irakijczycy wraz z małymi dziećmi (najmłodsze miało zaledwie dwa lata – red.) błądzili w białoruskim lesie, po czym zdecydowali się zadzwonić pod 112 i poprosili o pomoc. Co prawda Irakijczycy dodzwonili się do służby ratowniczej Łotwy, ale ta przekazała informację o nich białoruskiej stronie.
Białoruska straż graniczna podaje, że znalezienie obywateli Iraku w lesie nie było łatwe, a do ich poszukiwania został zaangażowany lokalny leśniczy. Według tych informacji, Irakijczycy zostaną niebawem deportowani do swojej ojczyzny.
Tylko w ciągu ostatnich czterech dni białoruska straż graniczna zatrzymała ponad 30 osób, pochodzących z Iraku, Wietnamu, Ekwadoru, Gruzji i Ukrainy, które nielegalnie próbowały przedostać się przez Białoruś do Unii Europejskiej.