W stolicy Baszkirii Ufie „Rosja zamierza zademonstrować (Zachodowi): mamy silnych i wpływowych sojuszników", uważa dwóch rosyjskich politologów z Petersburga Lazar i Wiktor Hajfecowie. – Kreml czeka rozczarowanie – mówi z kolei „Rz" ekspert Andriej Piontkowskij.
Leżące 1300 kilometrów na wschód od Moskwy miasto będzie od środy gościło przywódców grupy BRICS (czyli Brazylii, Rosji, Indii, Chin i RPA) oraz Szanghajskiej Organizacji Współpracy (oprócz Rosji i Chin to Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan i Uzbekistan). Dodatkowo na szczyt SzOW wybierają się przywódcy państw-obserwatorów: Mongolii, Iranu, Pakistanu i Afganistanu.
Ufa będzie gościła liderów największych państw Azji – z wyjątkiem Indonezji i Japonii – których terytoria stanowią większość tego kontynentu (i 1/4 lądów świata), prawie połowę ludności świata i 1/3 światowej gospodarki.
Jednak poza dwoma państwami należącymi do obu organizacji – Rosją i Chinami – BRICS i SzOW nic nie łączy.
Zjazd konkurentów
Organizacja Szanghajska jest zjednoczeniem politycznym azjatyckich państw, BRICS – czymś w rodzaju forum dyskusyjnego pięciu do niedawna najszybciej rozwijających się gospodarek świata. „Przeprowadzenie dwóch spotkań w jednym miejscu i czasie to próba (ze strony Rosji) wyraźnego zbliżenia obu bloków, jednak bez ich formalnego łączenia" – sądzą Hajfecowie. – To wszystko to rodzaj psychicznych kompleksów kremlowskiej elity, które zamierza ona leczyć w Ufie – mówi Piontkowskij.