Dosłownie oznacza on "zesłany z nieba", ale w czasach korupcji i kapitalizmu opisuje urzędników obdarowywanych synekurami za swoje wątpliwe zasługi.
Cesarz wciąż pozostaje urzędnikiem najwyższego sortu, jednak od momentu kapitulacji kraju, czyli 15 sierpnia 1945, nie jest już bogiem. A przynajmniej za takiego się nie uważa.
Gdyby spojrzeć na tłumy zgromadzone 2 stycznia przed cesarskim pałacem w centrum Tokio, można by odnieść wrażenie, że boskości władcy nie kwestionuje nikt. 82 690 osób przyszło powitać cesarską parę na nowy rok. To drugi pod względem liczebności manifest uwielbienia ze strony Japończyków. A warto wspomnieć, że obecne rządy Akihito określane jako era Heisei trwają od 1989 roku.
Hirohito wygłaszał swoje słynne słowa przed ponad 70 laty, a naród pierwszy raz miał okazję usłyszeć, jak brzmi głos boga. Sytuacja była paradoksalna, bo podczas tego samego przekazu bóg przestawał na własne życzenie być boski, a jego język wypełniało tyle honoryfikatywnych ornamentów, że cesarz brzmiał dla swojego ludu dość niezrozumiale. Niemniej jednak 4,5 minuty jego przemówienia przeszło do historii jako "gyokuon housou", orędzie kryształowego głosu.
Początek 2016 roku, w którym nie będzie okrągłych rocznic (poprzedni rok upłynął przede wszystkim pod znakiem 70-lecia zakończenia II wojny), Akihito witał pięciokrotnie pokazując się swoim poddanym. Wychodził na balkon pałacu z żoną, cesarzową Michiko, następcą tronu, księciem Naruhito, jego małżonką, księżną Masako, drugim w kolejce do tronu księciem Fumihito oraz jego żoną, księżną Kiko. Cesarz mówił, że modli się za pokój na całym świecie. Obok niego pojawił się także książę Mikasa, najmłodszy brat poprzedniego cesarza Hirohito. W grudniu skończył 100 lat.