W Davos od lat spotyka się światowa elita. Nagromadzenie polityków, bankierów i szefów międzynarodowych koncernów tworzy środowisko, którego próżno szukać w innym miejscu na ziemi. Mówi się nawet o nowym rodzaju "człowieka z Davos", który ewoluuje w stronę świata bez państwowych granic, pracuje na rzecz uwalniania gospodarek i żyje marzeniami o idealnym świecie.
Pojęcie przypisuje się politologowi Samuelowi Huntingtonowi. Dziś do opisu człowieka znalezionego wśród śniegów szwajcarskiego kurortu dodaje się także koncepcje państw inteligentnych niczym nowy gadżeciarski smartfon lub postępującej globalizacji, która zabierze rok po roku dotychczasowe miejsca pracy. Człowiek z Davos może okazać się ślepym kierunkiem ewolucji.
W tym roku szaleństwo ogarniało nie tylko uczestników szczytu, ale także osoby odpowiedzialne za zapewnianie im bezpieczeństwa. W okresie wzmożonej aktywności terrorystów górskie miasteczko pełne głów państw stanowi wymarzony cel dla zamachu, dlatego do Davos wysłano ponad 4500 żołnierzy.
Przed rozpoczęciem szczytu, w ubiegły wtorek siedemnastu z nich nie przeszło testów na obecność narkotyków. Po wykryciu u 5 kokainy wysłano ich do jednostek w kantonach Ticino i Graubunden. Psy tropiące znalazły także u jednego z żołnierzy 3 gramy kokainy. Kolejnych 12 nie przeszło badań pod kątem wcześniejszego zażywania marihuany, jednak tym żołnierzom pozwolono pozostać na służbie. Udzielono im jedynie nagany.