Żaden z moich rozmówców w polskim rządzie i polskiej opozycji nie rozważał takiej możliwości. Także polska opinia publiczna w przytłaczającej większości popiera integrację. Polexit to jest więc jakaś chimera, fake news. Hiszpania żywi głęboką nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie, bo Polska jest dla nas jednym z kluczowych partnerów w Unii, nasze kraje łączy wielka wzajemna sympatia.
Przed trzydziestu laty, grożąc zablokowaniem traktatu z Maastricht, premier Felipe Gonzalez uzyskał fundusze strukturalne dużej skali, z których do dziś korzysta m.in. Polska. Czym różniła się jego taktyka od tej, którą stosują dziś polscy negocjatorzy?
Gonzalez groził, ale też w decydującym momencie ustąpił: dlatego mamy dziś wspomniane fundusze strukturalne. Hiszpania nie lubi się zresztą odwoływać do weta. Podam najnowszy przykład: z powodu krytycznej sytuacji na Wyspach Kanaryjskich staliśmy się tym krajem Unii, do którego dociera najwięcej nieregularnych migrantów. Komisja Europejska proponuje, aby przez wiele miesięcy po dotarciu do naszego kraju te osoby nie mogły się przemieszczać do innych państw Unii. Miałyby pozostać w obozach. To jest dla Hiszpanii absolutnie nie do zaakceptowania. A jednak nie postawiliśmy weta, tylko razem z Włochami, Grecją i Maltą napisaliśmy list do przewodzącej Unii Angeli Merkel z alternatywnymi propozycjami. Hiszpania, w przeciwieństwie do Polski, opowiada się zresztą za jak największym ograniczeniem wymogu jednomyślności przy podejmowaniu decyzji w Unii. To sprzyja budowie kompromisów.
Pod naciskiem Brukseli premier Sanchez wstrzymał reformę Rady Najwyżej Władzy Sądowniczej zbliżoną do reformy polskiej KRS, choć od lat jej prace są sparaliżowane za sprawą opozycji. Wcześniej Niemcy i Belgia odmówiły wydania lidera katalońskich separatystów Carlesa Puigdemonta, twierdząc, że w Hiszpanii nie będzie miał uczciwego procesu, że nie jest to państwo praworządne. Hiszpania jak Polska nie powinna się obawiać przyznania Brukseli tak potężnego instrumentu karania krajów członkowskich?
To nie jest sytuacja porównywalna z doświadczeniem Polski. Sądy Szlezwika-Holsztynu i Belgii odmówiły wydania Puigdemonta, bo ich zdaniem ciążące na nim oskarżenia nie mieszczą się w ramach europejskiego nakazu aresztowania. Gdy zaś idzie o proponowaną przez koalicję rządową reformę Rady Sądownictwa, która miałaby wprowadzić zwykłą większość w parlamencie zamiast większości trzech piątych dla mianowania sędziów, były głosy krytyczne w kraju i deklaracje rzecznika Komisji Europejskiej. Ale obecnie mandat Rady wygasł, a jego odnowienie jest blokowane przez opozycję. Premier Sanchez zdecydował się zawiesić propozycję reformy, aby stworzyć nową okazję do negocjacji z opozycją. W tym momencie nowa propozycja ogranicza się tylko do tego, żeby Rada, która pełni obowiązki po wygaśnięciu mandatu, nie mogła mianować sędziów. Sądzimy, że nowy instrument będzie stosowany przez Brukselę w sposób niedyskryminujący wobec wszystkich krajów UE, które są podejrzane o łamanie artykułu drugiego traktatu o UE mówiącego o zasadach praworządności.
W żadnym kraju Unii pandemia nie spowodowała takich szkód w gospodarce jak w Hiszpanii. Polscy negocjatorzy twierdzą, że skoro państwom południa Europy bardziej zależy na Funduszu Odbudowy, to powinny mocniej niż Polska szukać kompromisu. To słuszne rozumowanie?