Drugi rok z rzędu Kreml ogranicza wydatki na doroczną paradę na placu Czerwonym. Jednocześnie rozpoczyna ograniczanie ogromnego programu przezbrojenia armii zapoczątkowanego w 2012 roku wraz z powrotem Władimira Putina na Kreml. W zamian mobilizuje Rosjan do marszów pod nazwą „Nieśmiertelny pułk".
W tegorocznym przemarszu wzięło udział o 1/3 żołnierzy mniej niż w 2015 roku. – Parady z udziałem sprzętu wojskowego to są bardzo poważne wydatki. W 2015 roku (na 70-lecie zakończenia wojny) takie wydatki były usprawiedliwione – uważa ekspert Michaił Chodarienok.
Ale rosyjską armię dopadł również kryzys, w którym pogrąża się powoli cały kraj. W 2016 roku po raz pierwszy od ośmiu lat wydatki na zbrojenia w rosyjskim budżecie zostaną zmniejszone. Jeszcze w lutym 2014 roku, tuż przed agresją na Krym, rosyjski wiceminister obrony Jurij Borisow zapowiadał, że nie będzie cięć w wydatkach wojskowych. Pół roku po aneksji półwyspu nadal miały rosnąć: w 2016 o 7,8 proc., a 2017 – o 4 proc.
Jednak z powodu spadku cen ropy i zachodnich sankcji nawet rosyjska armia zaczęła oszczędzać. – Rosyjski przemysł zbrojeniowy jednak nie ucierpiał, ponieważ wiele programów zostało zrealizowanych wcześniej – zapewnia „Rz" prof. Andriej Suzdalcew, ekonomista. – Przeżywamy obecnie zmiany strukturalne, stawiamy na eksport własnych towarów, którymi powoli zastępujemy przychody od sprzedaży surowców. Sankcje zmobilizowały Rosję do działania.
Ale w przeciwieństwie do ubiegłorocznej parady w tym roku nie pokazano już żadnych nowych rodzajów techniki wojskowej i uzbrojenia. Rok temu furorę zrobił m.in. nowiutki czołg T-14. Niezależnie od nowatorskich rozwiązań skupił na sobie uwagę wszystkich, bo zepsuł się na placu. Podczas obecnej zaprezentowano jedynie modyfikację starego samolotu transportowego Ił-76, skonstruowanego jeszcze w ZSRR.