Reklama

Rocznicę zjednoczenia Niemiec w cieniu konfliktu o imigrantów

Kolejną rocznicę zjednoczenia Niemiec przesłania konflikt o traktowanie imigrantów. Wschód oddala się od Zachodu.

Publikacja: 03.10.2016 20:44

Angela Merkel w czasie oficjalnego powitania w Dreźnie we wtorek na uroczystościach 26. rocznicy zje

Angela Merkel w czasie oficjalnego powitania w Dreźnie we wtorek na uroczystościach 26. rocznicy zjednoczenia Niemiec.

Foto: AFP

Parę dni temu podrzucono do meczetu w Poczdamie świński ryj. W niedzielę w Dreźnie tłum zwolenników Pegidy, czyli ruchu Patriotyczni Europejczycy przeciwko Islamizacji Zachodu, obrzucił wyzwiskami burmistrza, który przyjmował delegację muzułmanów. W tym imama podpalonego tydzień temu meczetu. W nocy z soboty na niedzielę zapłonęło kilka samochodów policyjnych.

Zdaniem niemieckich mediów wszystkie te wydarzenia mają związek z obchodzonymi w Dreźnie uroczystościami kolejnej rocznicy zjednoczenia Niemiec. Przybyła kanclerz Angela Merkel, prezydent Joachim Gauck i cała elita polityczna kraju. Wtedy w tłumie rozległy się okrzyki: „Zdrajczyni", „Spadaj", „Merkel musi odejść".

Obecność najważniejszych osobistości na uroczystościach rocznicy zjednoczenia z 3 października 1990 roku to rytuał. Jak i coroczne rządowe raporty na temat skutków zjednoczenia. Zawsze tryskały optymizmem.

Jednak ubiegły rok zmienił wiele. To we wschodnich landach ujawniły się z największą ostrością nastroje ksenofobiczne. Zwróciła na to uwagę pełnomocniczka rządu ds. wschodu Iris Gleicke, autorka tegorocznego raportu, w którym znalazł się następujący passus: „Prawicowy ekstremizm stanowi wielkie zagrożenie dla społecznego i gospodarczego rozwoju wschodnich landów". Wszyscy wiedzą doskonale, że jest to właściwa diagnoza, jednak natychmiast posypały się pod jej adresem oskarżenia, że opisuje nowe landy językiem używanym do przedstawiania sytuacji w krajach Trzeciego Świata. Czytany głównie na wschodzie „Berliner Zeitung" oznajmił nawet swym czytelnikom, że mamy do czynienia z nowym zjawiskiem w postaci nienawiści wobec wschodu.

Przeciwko temu szczególnie intensywnie protestuje Stanislaw Tillich, premier Saksonii. Jednak to w rządzonym przez niego landzie jest proporcjonalnie do liczby mieszkańców najwięcej przypadków ataków na schroniska dla uchodźców. Oznacza to, że Saksonia wyprzedza także w takich statystykach pozostałe landy wschodnie. To w Dreźnie narodziła się Pegida. W Saksonii też już w 2014 roku Alternatywa dla Niemiec (AfD) zdobyła niemal 10 proc. głosów w wyborach do landtagu.

Reklama
Reklama

Powstała z inicjatywy grupy niemieckich ekonomistów jako forma protestu przeciwko angażowaniu pieniędzy niemieckich podatników dla ratowania oszukańczej, nieobliczalnej i hedonistycznej Grecji. AfD została jednak trzy lata temu przejęta przez prawicowych ideologów ze wschodu, którym kryzys imigracyjny spadł jak z nieba, katapultując AfD już w sumie do parlamentów dziesięciu landów. W tym wszystkich sześciu wschodnich.

To o Saksonii mówi szef lokalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (kontrwywiadu) Gordian Meyer-Plath, że do tej pory nie notowano takiego stopnia brutalności wobec policji stojącej w obronie uchodźców przed bojówkarzami prawicowej ekstremy, jak np. w Heidenau w pobliżu Drezna kilka tygodni temu. Rannych zostało 30 policjantów.

W obliczu tych wszystkich informacji nie dziwią pytania „Spiegla", czy zjednoczenie Niemiec nie było przypadkiem błędem. Z kolei Armin Laschet, wiceprzewodniczący CDU, suponuje, że po zjednoczeniu należało wysłać Niemców ze wschodu na kursy integracyjne. Nie tylko on pamięta doskonale ataki na schroniska dla cudzoziemców, głównie Wietnamczyków, w saksońskiej Hoyswerdzie i innych miastach byłej NRD tuż po zjednoczeniu.

– Wielu byłych obywateli NRD pozostało mentalnie w dawnych czasach. Prezentują nadal postawę roszczeniową i nie zauważają tego, jak diametralnie w sensie pozytywnym zmieniło się ich życie – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Klaus Schroeder z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Tłumaczy, że niechęć do obcych jest swego rodzaju tradycją na Wschodzie i ma swe źródła w obawach, że znów coś się wielkiego w Niemczech dzieje, jakaś rewolucyjna zmiana, która odbije się niekorzystnie na egzystencji mieszkańców nowych landów.

Pełen zrozumienia dla postaw wschodnich Niemców jest „Berliner Zeitung", udowadniając, że wielu z nich nie uporało się jeszcze z traumatycznymi przeżyciami pierwszych lat po zjednoczeniu jak strata pracy, dekompozycja więzi rodzinnych, gdyż młodzi wyjechali za pracą do landów zachodnich, i brak perspektyw po początkowej euforii, że już wkrótce będzie tak jak na zachodzie. Tak nie jest. Lekarz zarabia na zachodzie średnio nieco ponad 4 tys. euro, na wschodzie 3,5 tys., prawnik odpowiednio 4,4 tys. i 3,7 tys., murarz 2,3 i 1,8 tys., ale już fryzjer jednak tyle samo (ok. 1,4 tys.). Jednak do dzisiaj żaden z wielkich niemieckich koncernów nie przeniósł swej centrali na wschód mimo pewnych korzyści finansowych, a ogromna ilość najlepiej płatnych miejsc pracy na wschodzie w bankach, gospodarce czy mediach zajęta jest przez specjalistów z zachodu. Od frustracji blisko do ksenofobii.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1261
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1260
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1259
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1258
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1257
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama