20 grudnia ma się odbyć debata unijnych komisarzy na temat przyjmowanych właśnie w Polsce nowych ustaw o sądownictwie. – Czerwone linie zostały przekroczone, decyzja o uruchomieniu artykułu 7 jest właściwie automatyczna – mówi nieoficjalnie „Rzeczpospolitej” wysoki rangą unijny dyplomata.
Czy coś jeszcze, do przyszłej środy, mogłoby zmienić stanowisko KE? – Jeśli premier Morawiecki spotkałby się z przewodniczącym Junckerem i zapewnił go, że prezydent ustaw nie podpisze, to wtedy decyzja mogłaby zostać wstrzymana – dodaje nasz rozmówca. Wszystko jednak wskazuje na to, że taki scenariusz jest nieprawdopodobny i misja nowego premiera poprawy relacji Polski z UE już na starcie zakończy się klęską.
Mateusz Morawiecki przyjechał w czwartek do Brukseli na szczyt UE i, jak powiedział dziennikarzom, wieczorem w kuluarach kolacji przywódców zamierzał przez chwilę rozmawiać z Jeanem-Claude’em Junckerem. Ale żadnych obietnic nie przywiózł, przygotowywał się raczej do rozmowy na tematy historyczne. – Opowiem o sądach we Francji po upadku rządu Vichy. Może zobaczy analogię – powiedział Morawiecki, sugerując, że celem reformy ma być usunięcie sędziów aktywnych w czasach komunistycznych. – Każdy kraj ma prawo reformować swój wymiar sprawiedliwości – dodał.
Jednak wydaje się już pogodzony z faktem, że procedury nie wstrzyma. – To jest oczywiście ich (Komisji – red.) prerogatywa. Natomiast od rozpoczęcia takiej niesprawiedliwej dla nas procedury do jej zakończenia na pewno będziemy z naszymi partnerami rozmawiać wielokrotnie – stwierdził premier.
KE wystąpi do unijnej Rady o stwierdzenie zagrożenia dla praworządności w Polsce. - Zakładamy, że większość państw pójdzie za rekomendacjami Komisji Weneckiej i Komisji Europejskiej – mówi unijny dyplomata. Potrzeba 22 głosów.