Decyzja ws. Polski miała już zostać podjęta przez przedstawicieli KE, ale jej ogłoszenie zostało przełożone na 24 września, aby uniknąć nałożenia się na nieformalny szczyt liderów UE w Austrii (szczyt ten poświęcony był przede wszystkim negocjacjom z Wielką Brytanią ws. warunków Brexitu).
Jak pisaliśmy dwa dni temu w "Rzeczpospolitej" zaskarżenie Polski do TSUE w związku z reformą SN proponował wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans. Bruksela jednak zwlekała z tą decyzją.
Nieoficjalnie “Rzeczpospolita” usłyszała sugestie, że Komisja chciała m.in. poczekać z decyzją na rozmowę między przewodniczącym Jean-Claude Junckerem oraz premierem Mateuszem Morawieckim, do której na pewno dojdzie w kuluarach nieformalnego szczytu UE w Salzburgu w środę i czwartek. Informacje Reutersa wskazują, że jeśli rozmowa taka się odbyła, to nie doprowadziła do przełomu.
Komisja zarzuciła Polsce naruszenie art. 19 Traktatu o UE („Państwa Członkowskie ustanawiają środki zaskarżenia niezbędne do zapewnienia skutecznej ochrony sądowej w dziedzinach objętych prawem Unii”) interpretowanego w świetle art. 47 Karty praw podstawowych UE. Ten zapis w Karcie głosi, że „każdy, kogo prawa i wolności zagwarantowane przez prawo Unii zostały naruszone, ma prawo do skutecznego środka prawnego przed sądem (…)”.
Czy Polsce grozi kara pieniężna?
Skarga jaką KE ma złożyć do TSUE przeciwko Polsce to - jak mówił w #RZECZoPRAWIE prof. Robert Grzeszczak "najsilniejsze uprawnienie Komisji wobec do państw członkowskich". - Po zapadnięcia wyroku potwierdzającego zarzuty Komisji powstaje obowiązek niezwłocznego wykonania go przez państwo - wyjaśniał prof. Grzeszczak.
Co jeśli w sprawie zapadnie niekorzystny wyrok dla Polski, a Polska nie zastosuje się do tego wyroku? Wówczas - w przypadku kolejnej skargi Komisji - TSUE może nałożyć na Polskę ryczałt lub okresową karę pieniężną.