Sprawa stała się głośna dzięki reportażowi „Los Angeles Times”. Gazeta opisała problemy amerykańskich kobiet, które zdecydowały się na zakup tanich, nowoczesnych testów ciążowych. Dzięki nim można we własnym domu szybko dowiedzieć się, czy dziecko jest chłopczykiem czy dziewczynką.
Ponad 100 oburzonych kobiet już wystąpiło z pozwem wobec jednej z firm produkujących testy. Po porodzie okazało się bowiem, że nowoczesna technika zawiodła, pokazując fałszywy wynik. Na czym polega czym problem? Część małżeństw gdyby wiedziała, jaka jest naprawdę płeć dziecka, zdecydowałaby się na aborcję.
Jedną z opisanych par są Geeta i Rohit Jains. Ciążę przyjęli z mieszanymi uczuciami. Ona chciała zachować dziecko, on nie był pewien. Mieli już dwie córki, a ich sytuacja finansowa nie była najlepsza. – A jeżeli to będzie chłopak? – zapytała wówczas Geeta.
Postanowili kupić test. Wykazał, że mogą spodziewać się chłopca, więc bardzo się ucieszyli i zdecydowali na poród. Gdy na świat przyszła dziewczynka, nie mogli uwierzyć. – Dla wielu kobiet to wielkie rozczarowanie. Tak bardzo chcą dać mężowi właśnie synka lub właśnie córeczkę, że są gotowe na aborcję – powiedziała Jolene Sodano, jedna z kobiet, która pozwała producenta testów.
Według „Los Angeles Times” praktyka „selekcji płci” jest już tak rozpowszechniona, że wielu lekarzy boi się ujawniać kobietom płeć dziecka. Właśnie dlatego tak atrakcyjne stały się tanie (kosztują mniej niż 300 dolarów) testy, które można zrobić w domu.