– Nie zawiodę was – zapewniał wzruszony José Zapatero. Premier Hiszpanii wie, że nie będzie to łatwe zadanie. Sam w trakcie kampanii wyborczej przyznał, że idą gorsze czasy. Wzrost gospodarczy zwalnia, rośnie bezrobocie i inflacja.
Wystąpienie na wiecu w Madrycie hiszpański premier zaczął jednak od przypomnienia pięciu ofiar zamachów terrorystycznych ETA, które zginęły w czasie gdy on stał na czele rządu. Mówiąc o konieczności zjednoczenia sił w walce z terroryzmem zapewniał, że jest gotów wyciągnąć dłoń do każdej partii politycznej. Prosił o „nowe otwarcie” w polityce hiszpańskiej, wolne od spięć, które towarzyszyły rządom socjalistów przez całą pierwszą kadencję.
Kampania wyborcza była zacięta i agresywna. Unikający się jak ognia rywale, premier i przywódca prawicy Mariano Rajoy, spotkali się jednak w piątek i wspólnie podjęli decyzję o skróceniu o kilka godzin kampanii z powodu żałoby po zamordowaniu przez ETA w Kraju Basków Isaiasa Carrasco, byłego socjalistycznego radnego.
– Jeśli chcecie połączyć się w żalu z moją rodziną, zagłosujcie wszyscy w wyborach. My pójdziemy głosować – wzywała na pogrzebie ojca 20-letnia Sandra.
Hiszpanie rzeczywiście tłumnie poszli do urn. Frekwencja przekroczyła 75 procent. – Największym zwycięzcą tych wyborów jest demokracja – mówił sekretarz generalny Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) José Blanco.