63-letni oficer marynarki, którego krytyczne wobec polityki Białego Domu wypowiedzi były w ostatnich miesiącach często komentowane przez media, niespodziewanie postanowił odejść na wcześniejszą emeryturę. Ogłaszając odejście Fallona, jego przełożony sekretarz obrony Robert Gates przyznał, że admirałowi chodziło o uniknięcie dalszych „kontrowersji”.

Chodzi o różnice zdań między nim a administracją co do polityki prowadzonej w Zatoce Perskiej. Decydującym momentem była prawdopodobnie niedawna publikacja magazynu „Esquire”, w którym przypomniano jesienne wypowiedzi Fallona dla telewizji al Dżazira. Admirał mówił wtedy między innymi, że agresywna polityka Waszyngtonu w regionie jest „mało pomocna i mało użyteczna”.

Przedstawiciele administracji zapewniali wczoraj, że odejście Fallona nie oznacza zaostrzenia polityki wobec Iranu. – Zarówno sekretarz obrony, jak i admirał Fallon wyraźnie podkreślali, że priorytetem jest załatwienie konfliktu z Iranem na drodze dyplomatycznej. Jednocześnie jednak wszyscy podkreślaliśmy, że żadnej opcji nie należy wykluczać – powiedział rzecznik Pentagonu.

Rezygnacja admirała zbiegła się w czasie z przeciekami z raportu w sprawie rzekomych związków reżimu Saddama Husajna z al Kaidą. Jak podają amerykańskie media, sporządzony na zamówienie Pentagonu raport, który ma być opublikowany w najbliższych dniach, kładzie kłam twierdzeniom administracji George’a W. Busha, jakoby iracki reżim miał „bliskie powiązania operacyjne” z organizacją bin Ladena.

Biały Dom używał tego argumentu jako usprawiedliwienia inwazji na Irak. Najważniejszy argument, posiadanie przez Saddama broni masowego rażenia, już parę lat temu okazał się nieprawdą.