Według Pawła Zenona Wosia, 90-letniego polskiego Sprawiedliwego wśród Narodów Świata z USA, tysiąc polskich zakonnic podczas II wojny światowej było zaangażowanych w tę akcję. Każda z nich narażała życie. Woś urodził się w 1920 roku w Warszawie. Był żołnierzem Armii Krajowej. Gdy w 1943 roku Niemcy przystąpili do likwidacji getta, postanowił działać. Wraz z ojcem, zamożnym przedsiębiorcą, wyciągnęli z zamkniętej dzielnicy 12 Żydów. M.in. rodziny Himelsztaubów i Melamedów. Ponieważ jeszcze przed wojną mieli stosunki z obcymi dyplomatami, umieścili zbiegów w konsulatach Szwecji i Węgier.
Sześciu Żydów zaginęło podczas powstania warszawskiego, ale druga połowa się uratowała. Później przez długie lata utrzymywali z Wosiem przyjazne stosunki. Dzięki ich świadectwu został uhonorowany przez jerozolimski instytut Yad Vashem tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Sam Woś po powstaniu – bił się na Starym Mieście – trafił do obozu w Bergen-Belsen. Wyzwolili go stamtąd Amerykanie z armii gen. Pattona.
– Dlaczego ratowaliśmy Żydów? Uznaliśmy, że to nasz chrześcijański obowiązek. Bliźni znaleźli się w potrzebie i nie mogliśmy stać z założonymi rękami – mówi „Rz” Paweł Woś, który od kilkudziesięciu lat mieszka w USA. – Byłem w Polsce podczas okupacji i widziałem, co tam się działo. Znam prawdę. Dlatego bardzo boli mnie, gdy dziś jesteśmy oskarżani przez rozmaitych ignorantów o współudział w Holokauście – dodał.
[srodtytul]Z narażeniem życia [/srodtytul]
Aby przełamać fałszywe stereotypy ciążące na Polakach i katolikach, Woś postanowił nagłośnić na Zachodzie sprawę polskich zakonnic ratujących żydowskie dzieci. Szacuje on, że w żeńskich klasztorach przetrwało w naszym kraju około 2 tysięcy żydowskich dzieci.