Oficjalnie Hiszpanie przekonują, że wszystko jest jeszcze możliwe. – Trwają przygotowania, decyzje w sprawie nazwisk mogą jeszcze zapaść w ostatnich dniach – stwierdza rzeczniczka hiszpańskiego przedstawicielstwa przy UE. Ale nieoficjalnie mówi się, że majowy szczyt Unia – USA w ogóle się nie odbędzie z powodu nieobecności prezydenta Baracka Obamy. Amerykanie już potwierdzili, że nie ma on w planie wizyty w Madrycie.
Hiszpański premier będzie jutro w Waszyngtonie z okazji Narodowego Śniadania Modlitewnego. Jeszcze tam, zdaniem hiszpańskich mediów, Jose Luis Zapatero będzie namawiał Obamę do przyjazdu. Tyle że w ogóle nie wiadomo, czy będzie miał szansę na dłuższą rozmowę z gospodarzem Białego Domu. Bo oficjalnej rozmowy nie przewidziano, jest więc tylko nadzieja na pogawędkę w kuluarach.
Zapatero jest tak zafascynowany Obamą, że zdecydował się na wyjazd do Waszyngtonu na imprezę organizowaną przez konserwatywnych chrześcijan, co budzi zdziwienie lewicowych mediów w Hiszpanii. „El Pais” uznał jego udział w Śniadaniu Modlitewnym za wydarzenie „szokujące”, biorąc pod uwagę poglądy czołowego hiszpańskiego socjalisty i jego trwającą już kilka lat walkę z Kościołem. Zapatero zdecydował się też na ofensywę dyplomatyczną w samej Unii, żeby planowany szczyt UE – USA odbył się właśnie w Hiszpanii, która sprawuje teraz półroczne przewodnictwo w UE, a nie w Brukseli, jak przewiduje obowiązujący od 1 grudnia 2009 roku traktat lizboński. Na mocy traktatu powstało stanowisko stałego przewodniczącego Rady Europejskiej. I to on, a nie premier kraju sprawującego rotacyjne przewodnictwo ma od teraz reprezentować Unię na zewnątrz. Herman Van Rompuy zaciera więc zapewne ręce. Bo to na Zapatero, a nie na Belga spada odium odrzuconego przez Obamę zaproszenia. – Nie mamy z tym nic wspólnego. To Hiszpania przygotowuje szczyt – powiedział rzecznik Van Rompuya.
Amerykanie przekonują, że stosunki UE – USA mają się dobrze. – Prezydent w pierwszym roku urzędowania podróżował do Europy prawdopodobnie częściej niż jakikolwiek inny przywódca USA w przeszłości. I ma nadzieję na dalszą dwustronną współpracę z europejskimi sojusznikami oraz bezpośrednio z Unią Europejską – mówił na spotkaniu z zagranicznymi dziennikarzami w Waszyngtonie Philip Gordon, zastępca sekretarza stanu ds. Europy. Przekonywał także, iż prezydent w ogóle nie miał w planie udziału w wiosennym szczycie USA – UE.
Takie tłumaczenie przyjmuje przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso. – Rozumiem, że po tak aktywnym europejsko roku prezydent musi ograniczyć podróże – powiedział na spotkaniu z grupą korespondentów europejskich mediów.