Inspektor drogówki, który przyłapie na naruszeniu przepisów prokuratora, sędziego, rzecznika praw człowieka czy kandydata na prezydenta, nie może mu odebrać prawa jazdy ani nałożyć żadnej innej kary. Jeśli zatrzymany jest pijany, funkcjonariusz nie powinien jednak dopuścić, by kontynuował jazdę. Jak ma to zrobić, przepisy nie precyzują. Teoretycznie może zaproponować, by na miejsce kierowcy przesiadł się trzeźwy pasażer, jeśli taki jest w samochodzie. Albo zasugerować, by podpity prokurator zadzwonił po kogoś, kto nie ma we krwi promili. Eksperci nie mają wątpliwości, że inspektor wybierze najprostsze rozwiązanie – pozwoli pijanemu jechać dalej.
– To sprzeczne z konstytucją dzielenie obywateli na równych i równiejszych. Jeśli rzecznik praw człowieka, który przez cały dzień zajmuje się obroną naszych praw, wieczorem, łamiąc prawo, pojedzie pod prąd, to nic mu za to nie można zrobić – mówi „Rz” Aleksander Pikulenko, ekspert ds. motoryzacji w Radiu Echo Moskwy. – Dlaczego władze tyle mówią o walce z pijanymi za kółkiem, a potem podpisują przepisy, które pozwalają jeździć po ulicach pijanym prokuratorom? – pyta.
Inspektor nie może nawet posłać takiego kierowcy na badanie zawartości alkoholu we krwi. Pikulenko dodaje, że ulgowe traktowanie osobistości jest w Rosji powszechne, ale oficjalne zezwolenie na takie praktyki uważa za oburzające.
Nowe przepisy wprowadzają też inne zmiany. Zabraniają np. funkcjonariuszom drogówki chowania się w krzakach i ciemnych zaułkach. Milicyjny samochód ma być widoczny z daleka, a w nocy stać w oświetlonym miejscu.