Wstępne wyniki wyborów z 7 marca wskazują, że szyicki sojusz obecnego premiera Nuriego al Malikiego idzie łeb w łeb ze swoim głównym rywalem świecką partią byłego premiera Ijada Alawiego. W niedzielę szef rządu zażądał powtórnego przeliczenia głosów. – Jest to konieczne, by utrzymać stabilność kraju i nie dopuścić do pogorszenia bezpieczeństwa – ostrzegł al Maliki. Poparł go prezydent Dżalal Talabani, którego kurdyjski sojusz nieznacznie przegrywa w ugrupowaniem Alawiego nawet w Kirkuku – bastionie kurdyjskiej mniejszości.
Iraccy przywódcy sugerują, że podczas liczenia głosów doszło do manipulacji. Dowodem ma być opóźniające się ogłoszenie oficjalnych wyników, które miały być znane już w czwartek.
Komisja wyborcza odpiera zarzuty fałszerstwa i zapowiada, że pełne wyniki ogłosi w piątek. Przypomina też, że według międzynarodowych obserwatorów głosowanie spełniało demokratyczne standardy.
Wstępne szacunki wskazują, że w 325-osobowym parlamencie sojusz Państwo Prawa Malikiego może zdobyć 91, a ugrupowanie Irakija Allawiego 88 mandatów. Na trzecim miejscu jest szyicki Iracki Sojusz Narodowy, który może liczyć na 68 miejsc, a na czwartym koalicja partii kurdyjskich z 39 miejscami.
Zdaniem komentatorów próba stworzenia koalicji może się skończyć wielomiesięcznym politycznym chaosem. A to mogłoby opóźnić wycofywanie żołnierzy USA z Iraku. Do końca sierpnia ich liczba ma się zmniejszyć z 90 tys. do 50 tys.