W poniedziałek brytyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wezwało na rozmowę izraelskiego ambasadora Rona Prosora. Przedstawiono mu rezultaty śledztwa w sprawie sfałszowania brytyjskich dokumentów oraz zabójstwa Mahmuda al Mabuha, do którego doszło 20 stycznia w luksusowym hotelu w Dubaju.
Jak ustalono, większość członków liczącego co najmniej 23 osoby izraelskiego komanda zabójców dostała się do Dubaju, okazując fałszywe brytyjskie paszporty. Izraelczycy podrobili w sumie 15 dokumentów brytyjskich oraz kilka paszportów innych krajów. Członkowie grupy, w której skład wchodziły również kobiety, wyśledzili w Dubaju al Mabuha, po czym udusili go w pokoju hotelowym. Kamery hotelowe zarejestrowały, jak zabójcy przechodzili przez hall przebrani za turystów wracających z partii tenisa.
Izrael nie potwierdził ani nie zaprzeczył oskarżeniom dubajskiej policji, że operację zorganizował Mossad. Po swoim śledztwie Brytyjczycy nie mają jednak wątpliwości, że stali za tym Izraelczycy, choć nie udało się potwierdzić, czy był to Mossad czy izraelski wywiad wojskowy. Paszporty, które posłużyły do wykonania fałszywek, dostały się w ręce izraelskich agentów, gdy brytyjscy obywatele przechodzili kontrolę na lotniskach podczas podróży do Izraela. Wybranym osobom odbierano paszporty, po czym zapraszano je na „kontrolę”, która trwała 20 minut. W tym czasie spece z wywiadu mogli wykonać wszystkie czynności niezbędne do sporządzenia dobrych kopii dokumentów.
Jak powiedział dziennikowi „The Daily Telegraph” pragnący zachować anonimowość dyplomata, wydalając przedstawiciela Mossadu, brytyjski rząd chce dać wyraz „wściekłości” z powodu fałszerstwa. Naraziło ono bowiem na szwank bezpieczeństwo obywateli Wielkiej Brytanii, których dokumenty podrobiono.
Ku swojemu osłupieniu niektórzy z nich dowiedzieli się z telewizji, że ich nazwiska widnieją na liście zabójców al Mabuha i że Palestyńczycy będą ich tropić, aby dokonać zemsty.