Jeszcze zanim komisja ogłosiła wyniki, setki zwolenników al Malikiego wyszły na ulice Bagdadu, żądając ponownego, ręcznego przeliczenia głosów. – Precz z Alawim! Precz z baasistami! – skandował tłum, przypominając, że lider przeciwnego obozu należał w latach 70. do partii Baas Saddama Husajna.
Wielu mieszkańców Bagdadu gromadziło zapasy żywności, spodziewając się wybuchu zamieszek ulicznych i wprowadzenia godziny policyjnej po ogłoszeniu wyników. Dwie główne siły polityczne stoczyły ze sobą niezwykle wyrównaną walkę, co podgrzało emocje i zasiało wątpliwości, czy nowy parlament będzie w stanie wyłonić rząd. Wybory odbyły się 7 marca, a głosy liczono aż przez trzy tygodnie, w coraz bardziej napiętej atmosferze. W miarę podawania kolejnych, cząstkowych wyników obie strony obrzucały się oskarżeniami o fałszerstwa i manipulacje. Minister spraw wewnętrznych Dżawad al Bolani wezwał nawet komisję wyborczą do przesu- nięcia ogłoszenia końcowych rezultatów na jeszcze późniejszy termin.
Misję utworzenia rządu otrzyma teraz najprawdopodobniej Alawi bądź polityk z jego partii. Alawi będzie musiał utworzyć koalicję, bowiem do powołania rządu potrzeba co najmniej 163 głosów. Może wybrać szyicki Iracki Sojusz Narodowy i Kurdistanię, reprezentującą mniejszość kurdyjską. To pierwsze ugrupowanie będzie miało 70 mandatów, drugie – 43. Jeśli nie uda mu się utworzyć rządu w ciągu 30 dni, próbę podejmie Państwo Prawa.
Eksperci ostrzegają, że ewentualny wybuch nowego, ostrego konfliktu na szczytach władzy mógłby doprowadzić do wzmocnienia pozycji al Kaidy i innych grup terrorystycznych działających w ostatnich latach w Iraku. Tylko w piątek w zamachach w tym kraju zginęło co najmniej 40 osób.