Szczupła, wysoka i zawsze uśmiechnięta – taka jest 44-letnia Christine Haderthauer, sekretarz generalna CSU (Unii Chrześcijańsko-Społecznej), partii dumnej ze swego konserwatyzmu i przywiązania do tradycji. Zgodnie z nią kobiety nie były mile widziane w polityce. Teraz to się zmienia.
– CSU pragnie zmienić swój wizerunek partii starszych panów – ocenia „Süddeutsche Zeitung”. Christine Haderthauer ma być twarzą bawarskiej chadecji i żywym dowodem, że po odejściu Edmunda Stoibera CSU nie będzie nadal skansenem konserwatyzmu.
– Kobiety potrafią to samo, co mężczyźni – takie były pierwsze słowa pani Haderthauer po wyborze na stanowisko sekretarza generalnego.
Jeszcze kilka lat temu zaczynała karierę polityczną jako radna w prowincjonalnym Ingolstadt. Prowadziła kancelarię prawniczą (po wpisaniu jej nazwiska w niemiecką wyszukiwarkę nadal najpierw pojawia się właśnie kancelaria na stronach www.kanzlei-haderthauer.de), dbała o dom, męża i dwoje, dzisiaj już dorosłych, dzieci. – Jest w zasadzie nuworyszem w polityce i jej kariera przebiegałaby zapewne inaczej, gdyby nie zamieszanie, jakie w CSU wywołała Gabriele Pauli – twierdzi Andreas Kiesling, politolog z Monachium.
To właśnie Gabriele Pauli, starościna z również prowincjonalnego Fürth, uwolniła Bawarię od Stoibera, publikując przed rokiem na swej stronie internetowej wezwanie, aby premier landu zaczął myśleć o emeryturze, bo przeszkadza w odnowie partii: jej demokratyzacji, powierzeniu kobietom odpowiedzialnych funkcji partyjnych i wprowadzeniu większej przejrzystości w podejmowaniu decyzji.