Prezydent Wiktor Juszczenko zamierza się zwrócić do Izraela, by oficjalnie uznał Wielki Głód na Ukrainie za ludobójstwo. – Prezydent, który przyjeżdża tu za dwa tygodnie, rzeczywiście ma takie plany. Liczymy, że naród żydowski, który sam doświadczył straszliwej tragedii, udzieli nam wsparcia – powiedział „Rz” Maksym Osawoliuk, attache ukraińskiej ambasady w Tel Awiwie.
Nadzieje Ukraińców mogą jednak nie zostać spełnione. Jak napisał dziennik „Haarec”, izraelski rząd zamierza odrzucić prośbę Juszczenki. Nie chce się bowiem narazić Rosji, która nie uznaje za zbrodnię wywołanej przez bolszewików klęski głodu.Izraelskie władze nabrały wody w usta. – Nie komentujemy tego artykułu – powiedział „Rz” rzecznik rządu David Baker. – Mam nadzieję, że Izraelczycy nas jednak nie zawiodą – skomentował artykuł „Haareca” Maksym Osawoliuk.
Podkreślił, że jego placówka od dłuższego czasu stara się zainteresować izraelską opinię publiczną problemem Wielkiego Głodu. Organizowane są na ten temat odczyty, projekcje filmów i spotkania z historykami. Dyplomaci rozprowadzają broszury i książki. – Ukraina kampanię na rzecz uznania tej zbrodni za ludobójstwo prowadzi na całym świecie. Na głosie Izraela zależy nam jednak szczególnie – powiedział Osawoliuk.
Nieoficjalnie się mówi, że starania te napotykają opór ze względu na obowiązującą w Izraelu teorię „wyjątkowości Holokaustu”. Zgodnie z nią wyniszczenie sześciu milionów Żydów przez Niemców było zbrodnią, która nie miała precedensu w historii świata. Uznanie Wielkiego Głodu za ludobójstwo mogłoby zrównać oba wydarzenia.
– Inicjatywa Juszczenki jest dość niefortunna – powiedział „Rz” Icchak Arad, były szef instytutu Yad Vashem, podczas wojny sowiecki partyzant. – Oczywiście, każdy naród ma prawo do własnego spojrzenia na historię, ale w Wielkim Głodzie nie było elementu rasistowskiego – dodał.Według Arada, o ile celem Holokaustu była zagłada całego narodu, Wielki Głód na Ukrainie był skierowany przeciwko „bogatym chłopom”. – Mamy więc zupełnie inne motywy. Tu rasistowski obłęd, a tu walka klas – przekonuje historyk.