– Największym problemem Krymu jest ziemia. Gdy Tatarzy wracali tu po okresie stalinowskich wysiedleń, władze zobowiązały się do dania im albo ziemi, albo mieszkań, ale w większości wypadków nie wywiązały się z tej obietnicy – mówi „Rz” Switłana Kononczuk z Ukraińskiego Niezależnego Centrum Badań Politycznych. Jak podkreśla, na półwyspie ziemia jest droga, a zabiegają o nią nie tylko Tatarzy, ale i rosyjskojęzyczni mieszkańcy Krymu (obecnie będący tu w zdecydowanej większości) czy nawet mieszkańcy centralnych regionów Ukrainy.Dlatego Tatarzy wdzierają się na niezasiedlone przez nikogo tereny – w tym wypadku na obszarze Jałtańskiego Rezerwatu Górsko-Leśnego – i stawiają tam domy. Na górze Aj Petri zbudowali bar Edem i kilka innych, niedokończonych obiektów. Tymczasem władze Krymu mają wobec góry zupełnie inne plany. Ma tam zostać wybudowane zimowe centrum wypoczynkowe, z pewnością nie tatarskie.
Do podobnego starcia doszło już 1 listopada w stolicy Krymu Symferopolu. Tatarzy nielegalnie zajęli tam działkę przy ulicy Bałakławskiej. Tymczasem pozwolenie na budowanie tam domów mieszkalnych uzyskała prywatna nietatarska firma. Tatarów usunięto siłą. W akcji brało udział około 1000 milicjantów – pisał portal „Korrespondent”.
Były przedstawiciel prezydenta na Krymie Hennadij Moskal oskarżył lokalne władze, zwłaszcza szefa parlamentu Anatolija Grycenkę i premiera autonomicznego rządu Wiktora Płaksidę, o „próbę destabilizowania sytuacji”. Podkreślał, że tutejsza milicja nie jest podporządkowana Ministerstwu Spraw Wewnętrznych w Kijowie, a krymskiej Radzie Najwyższej.