Pierwszy raz w historii Francji wszczęto śledztwo przeciwko byłemu prezydentowi. Afera dotyczy czasów, gdy Jacques Chirac piastował stanowisko mera Paryża (1977 – 1995 r.). Miał on wówczas zatrudnić na lewo ok. 40 członków swojej partii Zgromadzenie na rzecz Republiki (RPR). Choć faktycznie nie sprawowali oni żadnych funkcji w urzędzie miasta, przez długie lata pobierali z jego kasy wynagrodzenia.
Jeżeli oskarżenia w sprawie defraudacji środków publicznych się potwierdzą, Chiracowi postawione zostaną już formalne zarzuty natury kryminalnej. Wówczas zapewne 75-letni polityk zasiądzie na ławie oskarżonych.
Wczoraj były prezydent był przez blisko cztery godziny przesłuchiwany w biurze zajmującej się tą sprawą sędzi Xaviere Simeoni. – Wszystko odbyło się w najlepszej możliwie atmosferze – powiedział agencji AFP jego adwokat Jean Veil. Dodał, że w najbliższym czasie jego klienta czeka kolejna „rozmowa”.
Chirac zdecydowanie odrzuca wysuwane przeciwko niemu zarzuty. W dzienniku „Le Monde” opublikował on w tej sprawie specjalny artykuł. „Fundusze należące do urzędu miasta nigdy nie były użyte dla innego celu niż dobro paryżan i paryżanek” – napisał były prezydent, zapewniając czytelników o swojej niewinności. „Zatrudnieni przeze mnie wartościowi ludzie doradzali mi, jak ożywić to miasto” – dodał.
Wszczęte właśnie śledztwo to niejedyne kłopoty Chiraca. Jego nazwisko pojawia się bowiem w aktach kilku innych afer finansowych. Jedna z nich dotyczy bardzo podobnej sytuacji: tworzenia fałszywych miejsc pracy dla RPR w spółkach, które wygrały kontrakty w urzędzie miasta. Chirac został już w tej sprawie wstępnie przesłuchany w lipcu tego roku.