Koniec roku upłynął w Kolumbii na nerwowym oczekiwaniu na efekt szeroko rozreklamowanej w świecie operacji „Emmanuel”, w której uczestniczył Czerwony Krzyż i zagraniczne osobistości. Akcja zakończyła się jednak fiaskiem. Marksistowscy partyzanci twierdzą, że w przekazaniu więźniów przeszkodziło im wojsko. Rząd Kolumbii podejrzewa zaś, że Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii (FARC) wprowadziły Chaveza w błąd.

Emmanuel urodził się w niewoli 20 lipca 2004 r. Jego matka, 44-letnia dziś Clara Rojas, została uprowadzona w 2002 r. W dżungli miała podobno z jednym z guerrilleros romans, którego owocem jest Emmanuel. Prócz chłopca i matki wolność miała odzyskać deputowana Consuelo Gonzalez więziona od 2001 r.

Jak pisze kolumbijski dziennik „El Tiempo”, FARC nie mogły wypuścić Emmanuela, bo od czerwca 2005 r. przebywa on w sierocińcu w San José del Guaviare jako Juan David Gomez. Mężczyzna, który go tam przyniósł, podając się za jego ciotecznego dziadka, próbował kilka dni temu odebrać chłopca, tym razem jako jego „ojciec”. Podczas przesłuchania przyznał, że „to dziecko FARC” i prosił o ochronę policyjną.

O Emmanuelu wiadomo niewiele. Zakładnik, któremu udało się zbiec, opowiadał, że podczas porodu w dżungli dziecku uszkodzono rączkę. Później zachorowało na leiszmaniozę, groźną chorobę tropikalną. Chłopczyk przyniesiony do sierocińca był w opłakanym stanie: miał złamaną rączkę, biegunkę, malarię i leiszmaniozę. Od babci Emmanuela pobrano już próbki DNA.