Rosyjski minister spraw zagranicznych stwierdził, że wprawdzie Rosja nie boi się NATO, ale rozszerzenie sojuszu na kolejne dawne republiki radzieckie pogorszy ich relacje z Moskwą.
Przestrzegał też przed przyznawaniem niepodległości Kosowu, tłumacząc, że może to być niebezpieczny precedens. – Na świecie jest 200 regionów, które mogą zażądać niepodległości – mówił szef rosyjskiej dyplomacji na konferencji prasowej. Uspokajał jednak, że jeśli Kosowo ogłosi niepodległość, Rosja nie uzna automatycznie niepodległości Osetii Południowej i Abchazji, które oderwały się od Gruzji. – To nieprawda, że Rosja chce użyć Kosowa jako pretekstu – zapewniał.
Szef rosyjskiego MSZ wyraźnie nie chciał wczoraj nikogo straszyć. Nie padły groźby związane z tarczą antyrakietową. Próbował też łagodzić fatalne wrażenie, jakie wywarło zamknięcie rosyjskich oddziałów British Council. – Takie organizacje kulturalne, jak Instytut Goethego czy Cervantesa, nie mają problemów z działaniem w Rosji, a w razie kłopotów zwracają się do władz rosyjskich – powiedział Ławrow i poradził, by Brytyjczycy postępowali tak samo. Przekonywał, że problemy British Council nie mają nic wspólnego ze sprawą Andrieja Ługowoja, którego Rosja nie chce wydać Brytyjczykom ścigającym zabójców rosyjskiego agenta służb specjalnych Aleksandra Litwinienki.
Minister przedstawił rosyjską interpretację projektu rezolucji ONZ w sprawie Iranu, którą udało się przyjąć we wtorek. Jego zdaniem dokument nie wzywa do zaostrzenia sankcji, jak twierdzą Amerykanie, tylko nawołuje do większej ostrożności w handlu z Iranem, by nie stał się on sposobem na przemycanie zabronionych materiałów.
Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad oświadczył, że rezolucja nie wpłynie na działania Iranu, który zgodnie z prawem międzynarodowym rozwija cywilną energetykę jądrową.