Szczegółowe wyniki głosowania, które odbyło się 20 stycznia, opublikował dziennik „Granma”. Niby niespodzianek nie było: wszyscy kandydaci do Zgromadzenia Narodowego zostali wybrani, frekwencja osiągnęła 97 proc., najsłabszy wynik wyniósł 70,2 proc. głosów. Ale największe poparcie uzyskał 76-letni Raul Castro, który od półtora roku zastępuje na czele państwa chorego brata. Głosowało na niego 99,4 proc. wyborców. Na 81-letniego Fidela Castro – „tylko” 98,3 proc.
W reżimach totalitarnych nic nie dzieje się przypadkowo. Czy w wysunięciu się na czoło brata należy widzieć zapowiedź, że Fidel Castro już do końca będzie się trzymał w cieniu? Kubański przywódca wysyłał ostatnio sprzeczne sygnały. Raz mówił, że nie będzie się kurczowo czepiał stołka, to znów oznajmiał, że czuje się zbyt młodo, by się wycofać. Jako moment, w którym na Kubie coś musi się wreszcie wyjaśnić, komentatorzy przyjęli 24 lutego, dzień, w którym nowe Zgromadzenie wyłoni ze swego grona Radę Państwa. Ta wybierze szefa państwa, który stanie na czele Rady Ministrów i sił zbrojnych. Te funkcje oficjalnie nadal pełni Fidel.
Pytanie brzmi: czy tak będzie po 24 lutego, czy też sędziwy dyktator podzieli się władzą z Raulem? A jeśli tak, to czy wyspę czekają zmiany? Masowy udział w wyborczej farsie i jej wynik nie oznaczają, że Kubańczycy ich nie chcą.
– Ludzie w niej uczestniczą, bo nie mają alternatywy – mówił „Rz” znany kubański dysydent i więzień polityczny Hector Palacios, który w ubiegłym tygodniu był w Warszawie. – Na Kubie, jeśli się nie głosuje, traci się pracę, miejsce na uczelni, przywileje. Albo zaczyna się mieć problemy z wymiarem sprawiedliwości – tłumaczył Palacios, który sam był aresztowany dziesiątki razy. Jego zdaniem, gdyby Raul naprawdę przejął władzę, doszłoby do zmian. W pierwszym rzędzie gospodarczych, ale te mogłyby wymusić zmiany polityczne. Model chiński nie odpowiada jednak opozycji. – Drobne zmiany nas nie interesują. Zbyt dużo wycierpieliśmy – mówił „Rz” Palacios.
W opublikowanym raporcie o łamaniu praw człowieka amerykańska organizacja Human Rights Watch stwierdza, że za rządów Raula na Kubie nie doszło do znaczących zmian. Niepokorni są nadal zatrzymywani, wyrzucani z pracy, ogranicza się im swobodę poruszania. Więźniowie są bici i maltretowani psychicznie. Pozbawionych wolności jest 25 dziennikarzy. Kuba to jedyny kraj latynoski, w którym tłumione są wszelkie formy opozycji wobec władz – podsumowuje HRW.