Po ponad dziewięciu miesiącach negocjacji w czwartek w Brukseli zostanie zaprzysiężony nowy gabinet. Na jego czele stanie zwycięzca wyborów parlamentarnych Yves Leterme, flamandzki chadek. Rząd, który zastąpi tymczasowy gabinet pod wodzą Guy Verhofstadta, ma małe szanse na dokonanie przełomowych reform.
– W dużym stopniu jest to problem Leterme’a. Nikt do niego nie ma zaufania. Walonowie i Brukselczycy od początku mu nie ufali, a Flamandowie teraz się przekonali, że on niczego ważnego nie zdziała – mówi Luc, mieszkaniec Brukseli, z zawodu operator filmowy.
Obawy mieszkańców potwierdzają politolodzy. – Rząd na pewno nie przetrwa do wyborów parlamentarnych w 2011 roku – uważa Jean-Benoit Pilet, politolog z brukselskiego uniwersytetu ULB. Pierwszym testem będzie czerwiec.
Przed wakacjami rząd ma przedstawić reformę państwa. Chce przekazać więcej kompetencji i więcej pieniędzy regionom. Jeśli Leterme’owi się nie uda – a od wielu miesięcy nie jest w stanie przekonać do swojego pomysłu partii frankofońskich reprezentujących regiony Walonii i Brukseli – to z koalicji mogą się wycofać partie flamandzkie z niderlandzkojęzycznego regionu Flandrii. Kolejnym testem będą wybory regionalne w 2009 roku. Już dziś politycy mówią, że można je połączyć z przedterminowymi wyborami parlamentarnymi.
Belgowie nie dramatyzują sytuacji.