56-letni Ferrara jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci we Włoszech. To gwiazda publicystyki niezależnej tv7, redaktor naczelny dziennika „Il Foglio”, którego właścicielką jest żona Silvia Berlusconiego Veronica Lario, i od lat uczestnik każdej głośnej włoskiej debaty.
Jeśli chodzi o ideologię, przeszedł drogę od komunizmu przez socjalizm do liberalnego konserwatyzmu. Choć jest zdeklarowanym ateistą, w kwestiach bioetyki czy postępującej laicyzacji podziela niepokoje Kościoła katolickiego. Gdy w lutym tego roku Benedykt XVI odwiedzał rzymską parafię w dzielnicy Testaccio, mieszkający w pobliżu Ferrara zasiadł w kościele w pierwszym rzędzie. Po mszy papież zamienił z nim kilka słów. Może dlatego, że to właśnie Ferrara w grudniu rzucił prowokacyjny pomysł, by ONZ oprócz podpisanej z inicjatywy Włoch deklaracji o moratorium na wykonywanie kary śmierci przyjęła inne moratorium – dotyczące aborcji. Zdobył natychmiast poparcie Watykanu i przeciwników aborcji na całym świecie, a nazwisko Ferrary trafiło do światowych mediów.
Gdy na początku lutego okazało się, że trzeba rozpisać wybory, Ferrara postanowił w nich wystartować i założył partię „Aborcja? Nie, dziękuję”. Jak powiedział, zdaje sobie świetnie sprawę, że ponieważ startuje praktycznie bez środków na kampanię, na wejście do parlamentu nie ma najmniejszych szans. Chce jednak zwrócić uwagę na problem aborcji. Nie zależy mu na wprowadzeniu zakazu przerywania ciąży, ale jedynie na przestrzeganiu zapisów ustawy aborcyjnej sprzed 30 lat. Chce także, by w przepisach wzięto pod uwagę postęp, jaki w tym czasie dokonał się w medycynie. Chodzi o to, że ustawa traktuje aborcję jako ostateczność, gdy tymczasem we Włoszech ciążę można usunąć na życzenie. Poza tym dzięki postępowi medycyny dziś na mocy ustawy dokonywane są zabiegi, którym z etycznego punktu widzenia blisko do praktyk eugenicznych (np. aborcja selektywna w przypadku ciąży mnogiej).
Zorganizowane bojówki skrajnej lewicy zjednoczonej w ugrupowaniu Tęczowa Lewica, które może liczyć na 10 procent głosów, uniemożliwiły Ferrarze przeprowadzenie wieców wyborczych w Bolonii, Pesaro i Ankonie. Doszło do rękoczynów. Ferrara musiał opuścić teatr w Ankonie tylnym wyjściem.
Wywiązała się polemika, z której wynikło, że głównym wrogiem skrajnej lewicy w tych wyborach jest outsider, jest nim zaś tylko dlatego, że ośmielił się podjąć dyskusję o aborcji. Skrajna lewica, o czym można się było przekonać przy okazji niedoszłej wizyty Benedykta XVI na uniwersytecie Sapienza, woli przeciwnika zakrzyczeć, niż dyskutować z nim lub choćby go wysłuchać.