Gregorius Nekschot, autor obraźliwych karykatur, który ośmieszał głównie islam, ale i chrześcijaństwo oraz lewicowych polityków, został zatrzymany przez holenderską prokuraturę. – Dania broni swych satyryków, Holandia wsadza ich do więzienia – komentował zatrzymany w rozmowie z dziennikiem „De Volkskrant”. W Holandii rozgorzała debata: co stało się z naszą wolnością słowa?
Nikt nie ma wątpliwości, że rysunki artysty kryjącego się pod pseudonimem Nekschot są obraźliwe i niesmaczne. Nigdy nie publikowały ich żadne gazety, autor umieszczał je na swojej stronie internetowej. Powstaje jednak pytanie, dlaczego właśnie teraz prokurator wkracza do akcji, skoro pierwsze karykatury ukazały się w 2005 r.
– To areszt polityczny – mówi „Rz” z przekonaniem Andre Krouwel, politolog z Vrije Universiteit w Amsterdamie. Żadnych podstaw do aresztowania nie widzi też znany holenderski prawnik specjalizujący się w prawie medialnym Gerard Hamer. – Areszt jest środkiem przesadzonym, niewłaściwym i niezgodnym z konstytucją. Pokazuje, że przez karykatury człowiek może stracić wolność. To się zdarza w Zimbabwe i w niektórych innych krajach. Miejmy nadzieję, że nie stanie się to zwyczajem u nas – komentował Hamer w wypowiedzi dla holenderskich mediów.
Swoboda wypowiedzi jest fundamentem Holandii. Politolodzy przypominają, że u źródeł powstania państwa był konflikt między protestantami i katolikami. Ci pierwsi wypisali na swych flagach hasła tolerancji religijnej, która obejmuje swobodę wypowiedzi. Z sondaży wynika, że większość obywateli chce nie tylko zachowania tego prawa, ale też zniesienia istniejących ograniczeń.
Karykatury Nekschota to kolejny test dla holenderskiej demokracji. Wcześniej media żyły prowokacją Gerta Wildersa. Choć większość Holendrów krytykowała antyislamski film „Fitna”, nikomu nie przyszło do głowy zakazywać jego rozpowszechniania. – W prawie istnieją zapisy zakazujące obrażania konkretnych osób czy nawoływania do nienawiści. Nie zakazuje się natomiast obrażania religii – wyjaśnia Andre Krouwel. Według niego działania prokuratury to celowa polityka rządu. Chadecy premiera Jana Petera Balkenende musieli stworzyć koalicję z chrześcijańskimi socjalistami. Boją się, że ta konserwatywna partia odbierze im część elektoratu, dlatego z Hagi płynie coraz więcej sygnałów, że rząd chce ograniczyć swobodę krytykowania religii i inne zdobycze liberalnego społeczeństwa, jak eutanazja czy aborcja.