Rzecz dotyczy dwuczęściowej epickiej opowieści o bitwie o Iwo Jimę – „Flagi naszych ojców” oraz „Listy z Iwo Jimy”. Eastwood postanowił drobiazgowo odtworzyć realia II wojny światowej. Właśnie dlatego, wbrew zasadom hollywoodzkiej politycznej poprawności, w scenach batalistycznych nie wzięli udziału murzyńscy żołnierze.
Chociaż filmy weszły na ekrany kin pod koniec 2006 roku, dopiero teraz czarnoskóry reżyser Spike Lee ostro zaatakował Eastwooda. – Wielu Afroamerykanów, którzy byli na froncie, miało Clintowi za złe, że w jego filmach nie było ani jednego czarnego. Według jego wersji historii żołnierze Murzyni nie istnieli – powiedział znany z zaangażowania w walkę o prawa kolorowych twórca.
Uwagi te doprowadziły Eastwooda do furii. Przypomniał, że w swoim filmie o jazzowym muzyku Charlie Parkerze („Bird”, 1988) zatrudnił niemal samych czarnych aktorów. Nie ma więc mowy o tym, żeby podczas kręcenia ostatnich filmów kierował się uprzedzeniami rasowymi. – Spike Lee powinien się zamknąć – oświadczył krótko Eastwood.
Murzyński reżyser nie skorzystał z rady i jeszcze ostrzej zaatakował. – Eastwood zachowuje się jak stary, zgorzkniały facet. Nie jest moim ojcem. Nie jesteśmy również na plantacji – powiedział, sugerując, że Eastwood zachowuje się jak właściciel niewolników z Południa.
Spike’a Lee – który w przeszłości sam kręcił filmy tylko z czarnymi aktorami – poparli liczni bojownicy o prawa kolorowych. Na nic zdają się tłumaczenia Eastwooda, że chciał być wierny prawdzie historycznej. – Gdybym pokazał czarnych żołnierzy, każdy, kto zna się na historii II wojny światowej, mógłby ogłosić, że zwariowałem – tłumaczył.