Jak doniósł dziennik „Le Soir”, propozycja padła podczas rozmów reprezentantów obu części Belgii na temat rozwiązania politycznego kryzysu trapiącego kraj od ponad roku.
Frankofońscy politycy z Walonii obawiają się utraty leżącej na terenie Flandrii, w większości frankofońskiej Brukseli, gdyby w przyszłości miało powstać niepodległe państwo flamandzkie. Stąd właśnie powrót do wysuwanego już kiedyś pomysłu połączenia miasta korytarzem z Walonią. Pas niezamieszkanej ziemi, obejmujący głównie tereny lasu Soignes, połączyłby podbrukselskie Uccle z Waterloo.
Utworzenie korytarza o długości 3,5 km i szerokości 2,5 km miałoby być jednym z elementów wielkiej reformy państwa belgijskiego, negocjowanej od miesięcy przez obie strony i mającej wejść w życie 15 lipca. Walońska propozycja spotkała się jednak z kąśliwymi komentarzami Flamandów.
Ich media wyśmiewają pomysł, porównując go między innymi do hitlerowskiej koncepcji autostrady eksterytorialnej mającej połączyć III Rzeszę z Wolnym Miastem Gdańsk, co stało się jednym z pretekstów do napaści na Polskę. Jednocześnie flamandzcy nacjonaliści coraz gwałtowniej domagają się od swoich polityków twardszej postawy wobec Walonów.
„We Flandrii rośnie niezadowolenie. Chcemy większego wpływu na budżet, rynek pracy, politykę rodzinną i zdrowotną. Trwający opór frankofonów doprowadzi kraj do ciężkiego kryzysu” – ostrzega w „Le Monde” Geert Bourgeois, minister ds. stosunków zewnętrznych regionalnego flamandzkiego rządu. Wiele gmin uznało ostatnio niderlandzki za jedyny język urzędowy, co wzbudziło krytykę UE i obrońców praw człowieka.