Białoruski przywódca Aleksander Łukaszenko stwierdził co prawda w liście skierowanym do prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, że Rosja nie miała innego wyjścia, jak uznać samozwańcze republiki, ale nie wspomniał o możliwości uznania ich przez Mińsk. Sugerował, że kwestię ich statusu powinna rozpatrzyć Organizacja Porozumienia w sprawie Bezpieczeństwa Zbiorowego, do której obok Rosji i Białorusi należą Armenia, Kazachstan Kirgizja i Tadżykistan. Jednak Mińsk zapewne ugnie się pod naciskiem Moskwy. Zapowiedział to wczoraj wieczorem białoruski ambasador w Moskwie Wasilij Dołgolew.
Wbrew nadziejom Kremla zebrani w Duszanbe przywódcy Szanghajskiej Organizacji Współpracy (Chiny, Kazachstan, Kirgizja, Rosja, Tadżykistan i Uzbekistan), choć poparli „aktywną rolę Rosji w umacnianiu pokoju i współpracy” na Kaukazie, nie uznali samozwańczych republik. Pekin, niechętny wspieraniu separatystów, najwyraźniej dostrzegł w decyzji Kremla zagrożenie dla Chin. Rzecznik chińskiego MSZ Qin Gang oświadczył, że kryzys w regionie powinien zostać rozwiązany w drodze dialogu.
Parlament Gruzji jednogłośnie przyjął wczoraj uchwałę wzywającą rząd do zerwania stosunków dyplomatycznych z Rosją. Na razie Tbilisi ograniczyło liczbę swych dyplomatów w Moskwie do dwóch. Parlament wezwał też do uznania Abchazji i Osetii Południowej za tereny okupowane przez Rosję, a wojska rosyjskie za okupanta.
Rosja i obie republiki – Abchazja i Osetia Południowa – z jednej strony, a Gruzja z drugiej nadal nie ustają we wzajemnych oskarżeniach. Południowoosetyjska prokuratura informuje o zbieraniu wstrząsających informacji o gruzińskich zbrodniach. Najnowsza liczba ofiar podana w Cchinwali przez prokuratora generalnego Tejmuraza Chugajewa to 1692 cywilów zabitych przez Gruzinów. O międzynarodowe śledztwo w sprawie domniemanych gruzińskich zbrodni zaapelował wczoraj szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier.
Natomiast w Tbilisi opublikowano zdjęcia z południowoosetyjskiego „obozu koncentracyjnego” dla Gruzinów w Cchinwali. Widać na nich ludzi stłoczonych na zakratowanym od góry dziedzińcu.